piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 4

   I bogu dzięki wczoraj były ostatnie testy, a teraz czekam na radę....Uhhh.....chyba się boję....to znaczy, testy poszły mi dobrze, no ale jednak. Poza tym chcę już poznać moją klasę, bo jak na razie jestem sama. Nie mam za bardzo z kim pogadać, wszyscy się patrzą jak na kosmitę. Dobra, idę, dyrektorka wzywa a dywanik :D


   Jestem oficjalnie uczennicą klasy 3d!!! Wreszcie się udało!!! A więc, jutro idę normalnie na lekcje i trochę się boję, ale co tam. Ważne, że już mam tą klasę. Czyli teraz.....nauka, nauka i nauka. Jedyne, co mnie pociesza, to to, że ta klasa jako klasa z językiem francuskim, który przecież dość dobrze znam. Teraz wraca, do domu, spakować się już na jutro i obczaić mój nowy plan lekcji. A, zapomniałam o czymś. Wczoraj rozmawiałam z Anką. Okazało się, że Maciek też się przeprowadził do Wrocławia. I co ja mam teraz zrobić? Chętnie bym się z nim spotkała, ale nie wiem jak to będzie. W końcu już tak długo nie rozmawialiśmy....możliwe że on już nie będzie mnie pamiętał, albo po prostu nie będzie chciał się ze mną spotkać, a nie chcę z siebie zrobić debilki...Dobra, zadzwonię do niego. Ale na razie nic nie powiem Ance, nie musi o tym na razie wiedzieć. Po chwili wybrałam numer Maćka, mając cicho nadzieję, że odbierze. Po paru sygnałach w telefonie usłyszałam głos:
-Halo
-Cześć, dodzwoniłam się do Maćka Zabały?
-Tak, to ja. Kto mówi?
-Oriana. Oriana La Roche. Pamiętasz mnie?
-Oriana? Jezu, jakbym mógł Cię nie pamiętać? Przecież tak długo się przyjaźniliśmy! Jak u Ciebie? Dalej mieszkasz w Warszawie?
-U mnie w miarę dobrze, teraz przeprowadziłam się pod Wrocław, bo moje problemy z sercem zaczęły się nasilać. Tutaj mam moją lekarkę, więcej opieki lekarskiej. E tam, nic nowego jednym słowem. A u Ciebie?
-Dobrze. Patrz, jaki zbieg okoliczności! Teraz mieszkam we Wrocławiu! Właśnie szukam jakiejś szkoły ze sportowym profilem, ale się nie znam na tym......A może spotkamy się? Tak dawno się nie widzieliśmy, na pewno się zmieniłaś. Jestem pewny, że ze ślicznej dziewczynki, zrobiła się jeszcze ładniejsza dziewczyna. A właśnie, masz chłopaka?
-Yyyy.... co to za pytanie? Hahaha, nie, nie mam. A co do spotkania, to bardzo chętnie. Akurat wyszłam z mojej nowej szkoły. Może dzisiaj?
-Spoko, tylko gdzie?
-Wiesz, gdzie jest Rynek?
-Tak, to akurat wiem, bo mieszkam niedaleko.
-No to w Rynku za godzinę?
-Ok, będę czekał koło fontanny.
-To do zobaczenia.
-Pa

Jezu, ale mu się głos zmienił. Ale w końcu to nie dziwne, ma 17 lat. Tyle czasu minęło......ale mam nadzieję, że odbudujemy naszą przeszłość. 

   Godzinę później była koło fontanny. Widziałam parę osób, ale żadna z nich nie przypominała Maćka. W pewnym momencie ktoś mnie złapał w pasie i odwrócił. Ukazała mi się taka piękna twarzyczka:
Jeju, jaki on był śliczny.....Zaczęłam się rumienić. Maciek mocno mnie przytulił, schował swoją twarz w moje włosy i powiedział:
-Cześć.
Odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego oczy....były jeszcze bardziej hipnotyzujące niż kiedyś....
-No cześć. Co tam u Ciebie?- zapytałam po chwili
-W miarę dobrze, tak jak wcześniej mówiłem.
-A czemu tylko w miarę?
-Bo widzisz......moi rodzice się rozwiedli...-zrobił smutną minę.
Co?! Przecież jego rodzice byli takim szczęśliwym małżeństwem!!! To nie może tak być!!!
-Co? Jak to?
-Ale to nie wszystko....Moja mama była w ciąży, ale poroniła.....Wtedy wpadła w depresję, chciała popełnić samobójstwo. Potem zaczęła pić, krzyczała na nas, nie dało się żyć. Często przychodziłem z siniakami, no bo w końcu, nie podniesiesz ręki na własną matkę....Po 4 miesiącach ojciec powiedział, że wyprowadzamy się. To było dla mnie bardzo ciężkie. Nie wiedziałem co robić. Przeprowadziliśmy się do Wrocławia, tata dostał dość dobrą pracę i wziął 2 miesiące temu ostatecznie rozwód.
-Tak mi przykro-przytuliłam się do niego. Poczułam te perfumy, których kiedyś tak nie lubiłam. Tym razem spodobały mi się. Przypomniały te wszystkie lata.....Tak za nim tęskniłam.
-Spokojnie, jakoś sobie daję radę. No, a ty teraz w gimnazjum, prawda? Która to już klasa, Orianko?-zaśmiał się
-Trzecia....A co ty się tak śmiejesz?
-Bo pamiętam jak nie lubiłaś swoich włosów. Teraz się chyba przyzwyczaiłaś, co?
-Tak. Nie miałam innego wyboru. Idziemy gdzieś?
-No pewnie. Chodź, jest tutaj taka fajna kawiarnia.
-To idziemy. 
Wziął moją rękę i złączył nasze palce, jak za dawnych czasów. Po chwili doszliśmy do małej kawiarni.
-Czego się napijesz?-zapytał
-Herbatę poproszę.
-Już się robi-uśmiechnął się i poszedł zamówić
Po chwili wrócił z dwoma filiżankami. Usiadł koło mnie i zaczął rozmowę.
-Gdzie teraz chodzisz do szkoły?
-Wiesz, gdzie jest Magnolia?
-Mniej więcej-uśmiechnął się
-Niedaleko Magnolii.
-Czyli będę gdzieś tam szukał szkoły
-Czemu?
-Bo jak na razie tylko ciebie znam-zapatrzyłam się w jego oczach i po chwili poczułam ból na ręce
-Ał!
-Jezu, Oriana! Oparzyłaś się! Chodź do łazienki.
Zaprowadził mnie do łazienki i powiedział, żebym zdjęła koszulkę.
-Mogę zostać? Czy będzie Ci to przeszkadzać?-zapytał
-Zostań.
-A takie małe pytanie: masz coś do przebrania?
-Cholera! Nie mam....
-Dobra, spokojnie-zdjął swoją bluzę i podał ja-Zdejmij koszulkę i założenia na siebie bluzę, oki?
-Nie będzie Ci zimno?-spytałam
-Nie. O mnie się nie martw-uśmiechnął się i odwrócił-No, teraz się przebieraj.
Po chwili byłam ubrana w wielką bluzę z Lucky Dice
-Już-odpowiedziałam, a kiedy odwrócił się, przytuliłam go do siebie, wciągnęłam jego zapach i powoli powiedziałam ciche: Dziękuję.
-Nie ma za co. Przyjaciele?
-Przyjaciele-uśmiechnęłam się i już chciałam iść, kiedy poczułam jak Maciek lekko łapie mnie za nadgarstek
-Gdzie uciekasz?
-Chciałam wrócić i dopić herbatę.
-A ręką Cię nie piecze?
Wtedy przypomniałam sobie dlaczego w ogóle jestem w łazience, dlaczego mam bluzę Machina sobie.
-Trochę...
-Daj-wziął delikatnie moją rękę, podwinął rękaw i przejechał palcami po oparzonym miejscu. Poczułam dziwne, miłe uczucie. Odkręcił kurek z zimną wodą, objął mnie swoim ciałem i położył moją rękę pod wodę-Tylko nie krzycz i nie uciekaj. Może Cię zaboleć.
Poczułam lekki ból i widocznie Maciek to zobaczył.
-Wytrzymaj jeszcze chwilkę, dobrze?
-Dobrze.
Po chwili zakręcił wodę, ucałował moje oparzenie i powiedział:
-Dzielna dziewczynka. A teraz chodź, zapłacę za herbatę i pójdziemy do mnie.
-Nie, na pewno będę Ci przeszkadzać.
-No co ty. Chodź i nie marudź.
Po chwili szliśmy po Rynku. Wsiedliśmy w tramwaj i po dwóch przystankach wysiedliśmy koło budynku, który był na wodzie.
-No to, tak jakby jesteśmy u mnie-uśmiechnął się
-Co?! Ty tutaj mieszkasz? Na wodzie?-zrobiłam oczy jak pięciozłotówki
-No.....tak jakby-uśmiechnął się i zaprowadził mnie do budynku. Mieszkał na 3 piętrze.

-I jak? Podoba Ci się tu?-spytał
-Bardzo....Masz bardzo ładne mieszkanie....tzn macie, bo mieszkasz z ojcem, prawda?
-Tak.
-O jeju, jaki ładny zegar-uśmiechnęłam się
-Widzę, że dalej takie lubisz
-Yhym, gust mi się nie zmienił. O jeju, która jest już godzina!
-Dopiero 19:00
-Dopiero? Ja jutro mam szkołę....
-A tak, ja jeszcze nie chodzę. O której jutro kończysz lekcje?
Zdziwiło mnie to pytanie, ale ucieszyłam się, nie wiem dlaczego.
-O 14:00. Czemu się pytasz?
-Chcę przyjść po bluzę-i puścił mi oczko
-Ah, tak, przecież mam ją na sobie.
-Spokojnie. A poza tym chcę Cię zobaczyć. Tak dużo mamy do nadrobienia, prawda?
-Tak......Ja już będę szła...
-Może pojechać z Tobą?
-Nie trzeba. Poczekaj chwilkę, pójdę zadzwonić, dobrze?
Kiwnął głową, a ja wyszłam na balkon. Niebo było pełne gwiazd......takie piękne.....cholera. Chyba się zakochałam w Maćku. Tyle, że nic z tego nie wyjdzie....Przecież on ma 17 lat, rozgląda się za ładnymi dziewczynami, a nie jakimś rudzielcem....Trudno.....Przecież i tak kiedyś sobie kogoś znajdę, a nie mogę się brać za mojego nowego starego przyjaciela. Wybrałam numer mamy i kliknęłam zieloną słuchawkę.
-Orianka?
-Cześć mamo.
-Gdzie jesteś?
-Okazało się, że Maciek przeprowadził się do Wrocławia i chciał się ze mną spotkać.
-Ten Maciek?
-Tak. Dzwonię, bo chciałam się zapytać, czy możecie po mnie przyjechać.
-Dobrze się składa, bo tato właśnie ma spotkanie we Wrocławiu. Wyślij mi smsem adres, a zadzwonię do taty i on Cię odbierze.
-Dobrze. Dziękuję mamo. Pa
-Pa, kruszynko.
W pewnym momencie poczułam, jak ktoś mnie przytula od tyłu.
-Pięknie, prawda?-zapytał Maciek
-Yhym....Ja......niedługo będę się zbierać...
-Szkoda.....Przepraszam, zapomniałem się zapytać, czy nie jesteś głodna-popatrzył się na mnie smutnym wzrokiem
-Chętnie bym coś zjadła. Chodź-pociągnęłam go za rękę i poczułam motylki w brzuchu.....Nie! Ja nie mogę się w nim zakochać!
-Zamówmy coś
-Ale zanim będzie, miną godziny-powiedziałam
-Co ty. Na dole jest restauracja.
-Ah....no dobrze-uśmiechnęłam się i po chwili przyszły zamówione dania. Po zjedzeniu, usłyszałam dzwonek do drzwi
-To pewnie mój tata-powiedziałam
-Pójdę otworzyć.
W drzwiach stał mój tato
-Dzień dobry, proszę pana.
-Dzień dobry. Poczekaj, Maciek?
-Tak
-Ależ ty się zmieniłeś. Musisz kiedyś do nas przyjechać, to porozmawiamy, co ty na to?
-Chętnie
-Cześć tato-powiedziałam
-Cześć, kochanie. A czemu nie jesteś w swojej koszulce?
-Byliśmy w kawiarni i oparzyłam się herbatą. Maciek pożyczył mi bluzę, bo moja koszulka była cała mokra.
-Och......mocno się oparzyłaś?
-Nie, troszeczkę-odpowiedział za mnie Maciek
-Dobrze, my będziemy iść, bo masz jutro pierwszy dzień w szkole, pamiętasz?
-Tak tato. Pa Maciek!-po chwili chłopak podszedł do mnie, przytulił się, chowając głowę w moje włosy i wyszeptał-Jutro, o 14 będę w szkole.

Dał mi na pożegnanie całusa w policzek, a po chwili byłam już z tatą w samochodzie. Po przyjeździe do domu poszłam spać. To był przepiękny dzień.....


Rozdział 3

   Dzisiaj zaliczyłam ostatnie rzeczy i poszły mi bardzo dobrze. Wszystkie egzaminy z w-f'u zaliczyłam na 85 - 95% czyli przeliczając na oceny miałabym 5 lub 5+. Wydaje mi się, że to dobry wynik, bo dużo nie ćwiczę na w-f'ie, więc mam duże zakwasy. Podobno przysłano dzisiaj wyniki moich wcześniejszych testów. Sekretarka powiedziała, że już jutro powinnam się dowiedzieć czy jestem w drugiej czy w trzeciej klasie. Już nie mogę się doczekać. Chyba napisałam je dobrze, więc powinnam się dostać do trzeciej klasy, ale nic nie wiadomo. Moja mama mi powiedziała, że dla niej nie jest ważne jak napisałam testy, do której klasy chodzę. Ważne jest to, żebym nie podejmowała łupich i pochopnych decyzji, żebym była cała i zdrowa, a szkoła i cała reszta to tylko dodatek. Powiedziała mi to pierwszy raz, bo zawsze powtarzała mi, że nauka na pierwszym miejscu, potem cała reszta. Poczułam się wtedy bardzo dziwnie, to znaczy było mi miło, ale takie dziwne uczucie przeszło przeze mnie.
A teraz przejdziemy do innego tematu, który zwie się "Poznaj Orianę". Tak więc nigdy jeszcze nie spróbowałam ani zioła, ani żadnego innego z narkotyków, choć chciałabym. Mogę się wam przez to wydać głupia, ale tak jest. Jestem bardzo dziwnym człowiekiem, bo wiem, że jeśli nie spróbuje, to potem będę to sobie wypominać, tak samo będzie kiedy spróbuję. Co mam więc zrobić? Zostaje mi tylko spróbować co tylko się da. Będę wiedzieć, że mam to za sobą wszystko co mogę, a podobno wszystko jest dla ludzi. Tak więc będę szła za tym przesłaniem! Następna sprawa: nie mam dużo przyjaciółek. Tak naprawdę mam tylko dwie: Ankę i Klaudię.Anka jest starsza ode mnie o 2 lata, a poznałyśmy się 10 lat temu w bardzo dziwnych okolicznościach. Moja babcia dostała od swoich rodziców działkę na wsi, na której mieszkała zanim wyszła za mąż za dziadka (wtedy wyjechała do Warszawy). Zaczęła się budować i kiedy miałam 5 lat, a w domu można było mieszkać, zabrała mnie na tam na wakacje. Niestety, zapomnieliśmy o spakowani torby z moimi ubraniami. Wtedy przyszła do babci jej stara koleżanka, dowiedziała się o problemie i zaoferowała pomoc. Dała mi ubrania jej wnuczki - Ani i od tego czasu zbliżyłyśmy się do siebie coraz bardziej. Zaczęłyśmy mówić sobie dosłownie wszystko,  nadal znamy swoje hasła do różnych stron. Nie ma rzeczy, o której byśmy nie wiedziały o sobie. No, oprócz jednej... kiedy poznałyśmy się, spotkałam jednego z jej kolegów - Maćka. Był w jej wieku, a nie znałam tam nikogo oprócz Anki więc zaprzyjaźniliśmy się. Spędzaliśmy bardzo dużo czasu, głównie w domu Anki. Jednak 2 lata temu, kiedy przyjechałam do babci na wakacje jak co roku i zadzwoniłam do Maćka, nikt nie odebrał.  Anka mi powiedziała, że się pokłócili i nie chce o tym gadać. Od tamtej pory nie widziałam, a tym bardziej nie rozmawiałam z Maćkiem. Anka nadal nie powiedziała mi, czemu już nie są przyjaciółmi. Bardzo mi go brakuje, bo mogłam z nim porozmawiać o wszystkim, wyżalić się, a teraz zachowuje tak jakbyśmy się nie znali, a przecież tyle czasu się znaliśmy, tyle godzin spędziliśmy razem... To nie mogło się skończyć z błahego powodu, ze zwykłej kłótni. Za wiele nas łączy, aby mogło nas rozdzielić coś głupiego i dziecinnego. Tyle, że Anka nie chce rozmawiać, a Maciek nie odbiera telefonu. Nawet kiedy jestem pod jego domem, rodzice mówią, że wyszedł. Według mnie zachowują się jak dzieci. W końcu co mogłoby się takiego stać, żeby przestać ze sobą rozmawiać? Co sprawiło, że trwająca 8 lat przyjaźń przepadła przez jedną kłótnię? Muszę w końcu przycisnąć któreś z nich i dowiedzieć się o co chodzi, bo mnie to mnie męczy/ Jeszcze w ten weekend pojadę do babci i porozmawiam z nimi. Dopóki się niczego nie dowiem, nie wyjadę stamtąd. Będę stosować szantaże, przemoc, byle żebym się dowiedziała o wszystkim.Teraz Wam opowiem o Klaudii. Klaudia jest w moim wieku i chodziła razem ze mną do szkoły w Warszawie, do jednej klasy. Poznałyśmy się w 1. klasie szkoły podstawowej. Klaudia na początku zachowywała się mniej więcej tak: "I'm fucking famous bitch!”, chociaż po pewnym czasie zaczęłyśmy się lubić. Po poznaniu jej bliżej, zauważysz, że jest bardzo miłą i przyjacielską osobą. W klasie 4. podstawówki przeprowadziła się na drugi koniec Warszawy i wtedy oddaliłyśmy się od siebie. Nie widywałyśmy się bardzo długo, czasami tylko raz na 2 miesiące. W 6. klasie zmarł jej brat. Wtedy zbliżyłyśmy się do siebie, nasza przyjaźń stała się silniejsza niż kiedykolwiek. Często zostawała u mnie na weekend, bo jej mama miała dodatkową pracę. Teraz idę spać! Jutro muszę być wyspana, bo mam spotkanie z radą pedagogiczną.

Pa!

BOHATEROWIE

Oriana La Roche-ma 15 lat, jest pomocną, miłą dziewczyną. Lubi imprezy, ale nie za bardzo ma na nie czas.
W około niej zawsze jest garstka znajomych, gotowych w każdej chwili pomóc.



Anka-przyjaciółka Oriany, szalona, ma wiele tajemnic przed Orianą, o których ona nie wie....




Klaudia-druga z przyjaciółek Oriany, która kocha ją jak swoją siostrę i nie wyobraża sobie życia bez jej rad 



Iglak-nowy, szkolny "przyjaciel" Oriany, zawsze chętny pomóc, nie ma dziewczyny, lecz jest zakochany i chce, aby coś z tego wyszło



Monika-przyjaciółka Iglaka, bardzo bliska koleżanka Oriany, mają dużo wspólnego, pomoże jej nie raz, kiedy nikt inny nie będzie się nią interesował



Maciek-stary przyjaciel Oriany, z którą odnawia znajomość po przyjeździe do Wrocławia. Ma ją za przyjaciółkę, która pomoże mu w wielu sprawach


czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział 2

   Właśnie wróciłam ze szkoły. Dzisiaj rodzice kazali mi jechać do domu pociągiem, bo przez testy jestem zwolniona ze wszystkich lekcji. Tak więc, jest 12:30, a ja już mam na nóżkach kapcie. Ogólnie, jak na razie dzień mija mi dobrze. Wstałam o 7:00, bo testy piszę dopiero po przyjściu dyrektorki do szkoły, czyli o 9:00. Pisałam dzisiaj matmę, język polski, geografię i zaliczałam częściowo poszczególne wymagane ćwiczenia z w-fu. Częściowo, bo jest ich naprawdę dużo (to dość dziwne, że w klasie z językiem francuskim musisz mieć tyle umiejętności z w-fu, ciekawe jakie ćwiczenia mają osoby w klasie sportowej.....), a wszystkie zajmują aż 5 godzin!!! Wliczają się do nich: lekkoatletyka, koszykówka, siatkówka, biegi(ja, ze względu na problemy z sercem mam fory w tej dyscyplinie), współpraca w zespole i myślenie indywidualne (nie mogę zrozumieć o co w tym chodzi). Jest jeszcze dużo rzeczy do zaliczenia z tych zajęć, ale mogłabym je długo wyliczać. O ile dobrze mi się wydaje to i testy pisemny i testy ruchowe zdałam dość dobrze. Znałam wszystkie odpowiedzi na zadania zamknięte, a w części otwartej trzeba było np: wskazać cytat z podanego tekstu odpowiadający na pytanie albo wykonać proste działania liczbowe. Na w-fie musiałam wykazać się gibkością, której totalnie mi brakuje i na 100% niedługo zacznę mieć zakwasy, bo ćwiczenia ruchowe to nie jest jednak moje ulubione zajęcie. Dzisiaj musiałam też przywieść moje świadectwa z gimnazjum i przekazać je sekretarce szkolnej. Podobno chcą nie tylko sprawdzić moją wiedzę poprzez wyniki testów przedmiotowych, ale także z ocen z mojego starego gimnazjum. Wydaje mi się, że to dobrze, bo inaczej wszyscy myśleliby, że zaczęłam się uczyć, żeby pójść krótszą i łatwiejszą drogą. A tak nie jest!!! Nadal nikogo nie znam ze szkoły, oprócz osób o nią dbających. Widzę masę osób przechadzających się przez korytarze, śmiejące się twarze, ale nie wiem kim oni są......To okropnie mnie dobija, bo nie mam do kogo się odezwać, z kim posiedzieć na ławce w czasie przerwy. I co to za nowe życie, skoro i tak nikogo nie znasz?! Ale podobno po ukończeniu testów i (wreszcie!) chodzeniu z jedną lub drugą klasą na lekcje, poznam kogoś. Zaczynam coraz mocniej czuć, to znaczy, chyba poznam masę osób, nie tylko te z mojej klasy....To będzie piękne. Chociaż nie wiem jacy są tutaj ludzie. Czy to same One Directionerki?! Oby nie, bo inaczej wszystkie pozabijam własnoręcznie!!! Mam nadzieję też, że nie są to sami rockowcy albo emo, bo wtedy to będzie koszmar!!!




Do mojej mamy dzwoniła dyrektorka. Podobna jest zachwycona moimi ocenami. Chce mnie wysyłać na wszystkie możliwe konkursy, bez względu na to czy przechodzę do trzeciej klasy, czy kibluję w drugiej. Moi rodzice bardzo się tym ucieszyli, ale ja nie. Bo jeśli nawalę? Jeśli nie uda mi się, źle odpowiem na banalne pytanie? Wtedy dyrektorka i nauczyciele będą mieli mi to za złe, a w oczach innych pewnie powstanę jako leń, taki jak reszta uczniów tej szkoły........Ale zobaczymy. Fajne jest to, że nie mam na razie normalnych lekcji, a dzięki temu nie mam także żadnych zadań domowych! Mogę robić co mi się żywnie podoba, bo rodzice dają mi wolną rękę, chyba że dostanę 3 trójki, albo ogólnie 3 złe oceny. Wtedy jestem bardzo kontrolowana. A tak w ogóle to nigdy Wam chyba nie opisałam siebie. Jestem dość wysoka, szczupła, dużo osób mi mówi, że mam proste nogi, ale ja tak nie sądzę. Mam pyzatą (chomikowatą) twarz, trochę pryszczów, rude, kręcone włosy do ramion i zielono-niebieskie oczy. Mój charakter....Nie wiem, nie znam się na tym. Jestem troszkę leniwa, pomocna i miła, kiedy się postaram. W szkole nie robię sobie przyjaciół, BFF'ów, wszyscy są dla mnie tutaj znajomymi i tylko znajomymi. Próbuję więc spędzać ze wszystkimi czas, chyba że kogoś nie trawię, ale to już inna sprawa. Nie mam swojego ulubionego stylu, chodzę w trampkach i T-shirtach najczęściej. Lubię też buty na koturnach, spódniczki ujdą, ale za sukienkami wielkie taaak!!! Gdybym mogła, nosiłabym je cały czas. Do tego lubię też nosić luźne swetry, mam także glany, ale dużo osób mi mówi, że do mnie nie pasują, więc ich nie noszę. Ogólnie, w domu zmieniam się ze złej, wrednej, niewychowanej i niemiłej dziewuli w słodką i baaaardzo dziecinną 10-latkę (tak by powiedziała moja przyjaciółka). Troszkę pyskuję do rodziców, ale przyzwyczaili się do tego. Moja mama uważa, że mogę być nawet emo (fuuuuj!) bylebym się dobrze uczyła (4 i w górę). Dlatego też rodzice nie martwią się moim pyszczeniem do nich, cały czas mi powtarzają, że byli gorsi w swoim wieku, więc spoko. Tylko nie chcą żebym ćpała, ani tak jak oni-zaczęła palić. Co do picia nie mają nic przeciwko dopóki jest to w granicach rozsądku. Dobrze ich rozumiem, bo też nie chciałabym znaleźć swojego dziecka nie wiadomo gdzie i totalnie upitego. Mnie i tak nie ciągnie do alkoholu aż tak bardzo. Kiedy mam ochotę, to mówię mamie. Na 100% coś dostanę, chyba że w następny dzień idę do szkoły. Dobra, idę spać, bo jestem wykończona. Pa!

Rozdział 1

   I znowu szkoła...następny rok, kiedy będę się uczyć, a nikt tego pewnie nie doceni...ale teraz będzie inaczej. Nowa szkoła, nowe miejsce, nowi ludzie. W tym roku skupię się na osobach, które będą mnie otaczać. No więc, jest 6:30, 3 września 2013 roku. Mieszkam w Bykowie, który jest położony około 3 km od Wrocławia. Przeprowadziliśmy się tutaj z rodzicami niedawno, jakiś tydzień temu i nie znam jeszcze nikogo oprócz młodego małżeństwa z dwójką dzieci, które mieszka obok nas. Nudziło mi się więc zaczęłam pisać......ale nie wiem co mam dalej pisać, bo nie dzieje się teraz zbyt dużo. W tle cały czas słychać pociągi, bo mieszkam niedaleko torów kolejowych i szczerze? Nie mogę się do tego przyzwyczaić....Budzą mnie w nocy parę razy i nie dają spać. Już nie lubię tego miejsca!



   Uhhh......Właśnie jestem w szkole. Rozpoczęcie roku drugich klas zaczęło się o 10:00, ale byłam tu już od 9:30. Moja mama twierdzi, że muszę poznać swoją klasę, zaprzyjaźnić się i zacząć żyć od nowa. Tyle, że ja chyba nie chcę żyć od nowa....Chcę wrócić do Warszawy, do mojej starej gimbazy, przyjaciół....Okropnie tęsknię za tym wszystkim!!! Ale przejdźmy do rzeczy: moja wychowawczyni jest nawet fajna, nie powiem. Ma około 35 lat, ma brązowo-czerwone włosy (takie jak ja :D ), nie jest najwyższa, ale to nie jest ważne. Zapisano mnie do klasy z językiem francuskim, bo rodzice stwierdzili, że skoro w miarę umiem francuski, to w szkole się douczę i będzie dobrze (kiedyś mieszkaliśmy przez 4 miesiące we Francji, dużo nie pamiętam z tamtych czasów więc język też kuleje, ale spokojnie się dogaduję z francuzem. Dodatkowo mam francuskie korzenie, które zobowiązują do tego....).
-Czy ty jesteś Oriana?-zawołała jakaś pani. Szybko się odwróciłam
-Tak. Oriana La Roche. A kim pani jest, jeśli można spytać?
-Jestem jedną z osób dbających o uczniów. Anna Kwondz-i podała mi rękę. Była blondynką, miała długie loki i grzywkę pośrodku. oraz piękne, niebieskie oczy. Niezbyt wysoka, szczupła i nie starsza niż 35 lat.-Musimy porozmawiać. Czy są tutaj może twoi rodzice?
-Tak. Czy coś się stało? -spytałam przerażona. Przecież nic jeszcze nie zdążyłam nabroić...
-Nic złego, spokojnie. Coś co może poprawić Wam humor, a na pewno powinno. Czy mogłabyś znaleźć rodziców i przyjść z nimi do tamtej sali?-i wskazała palcem na drzwi z napisem "Dyrektor"
-Tak, oczywiście
-W taki razie do zobaczenia
Zaczęłam się zastanawiać co się stało, ale nic nie mogłam wymyślić. Przez 10 minut chodziłam po szkole i szukałam rodziców, aż w końcu zadzwoniłam do nich. Po 5 minutach weszliśmy do wskazanej wcześniej sali. Była ona dość duża, po lewej stronie stały stoły, ale takie jak na konferencję. Po prawej natomiast było biurko, przy którym siedziała ta sama pani, która mnie wcześniej zahaczyła. Zaczynałam się coraz bardziej martwić, o co chodzi....
-Witam państwa
-Dzień dobry-odpowiedziałam razem z rodzicami
-Czy coś się stało, pani dyrektor?-spytała moja mama
Pani dyrektor?! Że co?! To niemożliwe! Przecież znałabym własną dyrektorkę! A ona nie przedstawiła się jako pani dyrektor! O co w tym wszystkim chodzi, do cholery?!
-Nic złego, proszę państwa. O ile wiem, złożyli państwo wniosek do Ministerstwa Edukacji Narodowej odnośnie przeniesienia państwa córki do klasy trzeciej z klasy drugiej, prawda?-spytała dyrektorka
-Tak, to prawda-odpowiedział tato
-Wczoraj dostałam telefon z Ministerstwa. Państwa córka, czyli Oriana La Roche może napisać testy ze wszystkich przedmiotów, dzięki którym możemy ją przenieść do klasy trzeciej w naszym gimnazjum. Zostanie wtedy także zmienione jej świadectwo
-Naprawdę?-zapytałam dziwnym głosem
-Tak, Oriano. Ale oczywiście musisz je dość dobrze zdać, abyśmy mogli Cię przenieść
-Rozumiem, proszę pani.
-A jaki wynik musi uzyskać nasza córka, aby zostać przeniesiona do klasy trzeciej?-spytała mama
-Z każdego testu co najmniej 55%
-Dobrze. Kiedy więc odbędą się te testy?-spytał tato
-Dzisiaj, jeśli mogą państwo zostać tutaj lub zostawić córkę na 2 godziny, odbyłyby się już pierwsze 3 testy: z języka angielskiego, francuskiego oraz WOS'u, chyba że macie państwo więcej czasu. Ogólnie, im szybciej je zda, tym szybciej zostanie przeniesiona.
-Dobrze. Więc dzisiaj zostanie, a jak będzie w następne dni? Ma zostawać po lekcjach, aby je pisać?-spytał tato
-Nie, to nie będzie konieczne. Oriana będzie zwalniana z lekcji osobiście przeze mnie. Jutro więc może przyjść na późniejszą godzinę do szkoły.
-Oczywiście, skoro pani tak uważa-powiedziała mama
-Dobrze. Dzwonię po pedagogów i zaczynamy. Oriano, czy mogłabyś pójść do sali obok i poprosić o arkusze dla pani dyrektor z Ministerstwa?-spytała mnie dyrektorka
-Już idę.
-A państwa chciałabym poprosić o wyjście z sali na czas testów. Za chwilkę przyjdę do państwa, aby wszystko omówić.
-Dobrze. Chodź, kochanie-tato wziął mamę pod rękę i wyszli, posyłając mi uśmiechy
Po 10 minutach zaczęłam pisać testy.




   Te testy były banalne! Napisałam dzisiaj z historii, WOS'u, języka francuskiego, angielskiego, chemii i fizyki. Pani dyrektor mi powiedziała, że te odpowiedzi, które widziała jak zaznaczam są dobrze, więc na pewno zdam do trzeciej klasy. Była ze mnie dumna, a nauczyciele, którzy byli tam kiedy pisałam te testy byli zdumieni, jak mogę tak szybko robić testy i to na 90% wszystkie dobrze. Po 2 godzinach wróciliśmy z rodzicami do domu. Pierwsze co zrobiłam to weszłam na facebooka żeby pogadać z moją przyjaciółką. Powiedziała mi, że wszyscy bardzo za mną tęsknią, nawet Łysy (kolega, z którym się nienawidziliśmy, kiedy mieszkałam jeszcze w Warszawie). Rozmawiałyśmy chyba 2 godziny. Potem zaczęłam się przygotowywać do następnych testów. Po południu mama mnie zabrała na zakupy. Kupiłam trochę ubrań, nową biżuterię i dwa piękne, srebrne pierścionki (od razu mówię, nie jesteśmy biedni, mój tato jest informatykiem w LG, a mama księgową w jakiejś dużej firmie, tak więc pieniądze mamy). Dostałam też 3 pary butów i antyramę na mój nowy plakat. Według mnie pierwszy dzień w nowej szkole był spoko, jestem zadowolona :) Teraz idę spać, pa :*

Prolog

Hej, jestem Oriana. Tak wiem, bardzo dziwne imię, ale moi rodzice nie są normalni. Zresztą ja też, ale to pewnie sami z czasem zobaczycie. A więc, przejdźmy do rzeczy. Mam 15 lat i chodzę do drugiej klasy gimnazjum. Zapytajcie się pewnie (zależy od tego jak inteligentni jesteście) czemu chodzę do drugiej, skoro powinnam być w trzeciej. Otóż, mam chorobę serca. Spoko, to nic poważnego. Po prostu często mdleję (niestety nigdy jeszcze nie złapał mnie w ramiona przystojny chłopak.....). W dzieciństwie często byłam w szpitalu lub w domu. Opuszczałam wiele zajęć szkolnych i przez to nie dopuszczono mnie do trzeciej klasy gimnazjum. Czemu? Bo nauczycielka z mojej starej szkoły uważa, że oceny nie pokazują rzeczywistej wiedzy posiadanej przez danego ucznia, a ja według niej tej wiedzy nie mam za dużo i nie dam rady podejść do egzaminu....Rodzice bardzo się wtedy zdenerwowali, bo byłam najlepsza w mojej klasie. Stwierdzili, że skoro nauczyciele nie rozumieją mojej sytuacji, to zmienię szkołę. Nie byłam w siódmym niebie, dowiadując się o tym, ale nic na to nie poradzę. W końcu zdecydowaliśmy się, że nie tylko zmienię szkołę, ale przeprowadzimy się. Mieliśmy już dość Warszawy i tego codziennego pośpiechu, który w niej gości. Tak więc-kupiliśmy dom we Wrocławiu, to znaczy, w jakiejś wsi pod nim. Nie powiem, jest spokojniej i o wiele ładniej niż w Warszawie, ale nikogo tu nie znam, jestem takim totalnym odludkiem......Ale szkoła to nie był jedyny powód mojej przeprowadzki-we Wrocławiu otwarto nowy oddział dla osób takich jak ja-z wadami serca. Do tego bliżej mi jest do Polanicy, gdzie mam swoją lekarkę. Chyba tyle wiadomości o mnie na razie wam wystarczy.....mam taką nadzieję.....

środa, 29 stycznia 2014

Hej :)

A więc, tu będzie od początku pisana historia Oriany, która wcześniej była pod tym adresem: www.oriana-jc.blogspot.com

Mam nadzieję, że będzie Wam się podobać. Proszę o komentarze oraz maile i.....miłego czytania!!!!

Zapraszam na mój drugi blog: www.daryaniola-jc.blogspot.com