środa, 26 lutego 2014

Rozdział 11

"perspektywa Łukasza"


   Karetka zatrzymała się przed dość dużym szpitalem. Pomimo że mieszkam we Wrocławiu od dzieciństwa, nigdy nie widziałem go.
-Dobra, jesteśmy na miejscu-powiedział do mnie lekarz-Wysiądź, a my ją za chwilę weźmiemy.
-Dobrze-odpowiedziałem, puściłem delikatnie jej dłoń i wysiadłem. Po chwili poczułem jak ktoś mnie przytula. To była mama Oriany.
-Posłuchaj, wiem, że nie poznaliśmy się w dość miłych okolicznościach, ale kiedy Oriana wyjdzie ze szpitala, to zapraszam Cię serdecznie do nas. Przyjdziesz razem z rodzicami, poznamy się. Wiem, że takie nastoletnie miłości nie przeżywają długo, ale dużo jeszcze nie wiemy o sobie. Ty nie wiesz wielu rzeczy o Orianie, ona na pewno o Tobie też.
-To bardzo dobry pomysł, proszę pani-uśmiechnąłem się-A może pani mi powiedzieć co teraz będzie z Orianą?
-Sama nie wiem.....Zawsze wychodziła z tego typu problemów, dawała sobie radę. Lekarze mi powtarzali, że to bardzo silna dziewczyna, że jej organizm jak na wiek i problemy jest naprawdę w dobrym stanie. Wierzę, że z tego wyjdzie, tak jak to robiła zawsze. Najpierw coś jej się działo, denerwowała nas i lekarzy swoim stanem zdrowia, a potem jakby nigdy nic wybudzała się i było wszystko w jak najlepszym porządku.
-Miejmy nadzieję, że teraz też tak będzie....-powiedziałem i spuściłem głowę
-Na pewno. Nie raz już wychodziła z tego typu chorób cało. Tyle, że my jesteśmy w tym szpitalu po raz pierwszy...O ile wiem, to tutaj są bardzo dobrzy lekarze, ale jednak się boję o nią.....-powiedziała, a po jej policzku spłynęła samotna łza. Nie wiedziałem, jak ją pocieszyć, bo sam nie byłem w lepszym stanie.
-Niech pani nie płacze, wszystko będzie dobrze.
-Pani La Roche, proszę za nami, właśnie będziemy córkę wieźli na ostry dyżur. Proszę się stawić za 10 minut pod pokój 210.
-Dobrze. Za chwilkę tam przyjdziemy.

   Po około pół godziny czekania, z pokoju wyszedł lekarz.

-Pani La Roche?-spytał
-To ja-wstała mama Oriany i uścisnęła mu rękę
-Witam. Powiem tak, stan córki nie jest najlepszy. Niestety. Jej serce coraz gorzej działa, ma problemy z wymiarowym biciem. Często, powiedziałbym zbyt często-podkreślił "zbyt"-gubi rytm, może niedługo dojść do tego, że będzie się zatrzymywać......A tego na pewno chcemy uniknąć.
-A więc, co dolega mojej córce?
-Wie pani, że córka ma od dzieciństwa problemy z sercem, jest ono zbyt słabe. Ale teraz doszło coś jeszcze....
-Co?-spytała zdenerwowana mama Oriany
-Jej serce może niedługo sobie z tym nie poradzić. Przedtem dostawała leki i wszystko dochodziło do normy, patrząc na jej dokumenty z poprzednich szpitali. Teraz jednak leki mogą jej pomóc na tydzień, dwa, góra miesiąc. Według mnie, potrzebny jest przeszczep serca, najlepiej jak najszybciej. Przykro mi.
-Jezu.....jest aż tak źle z moją córką?-zaczęła płakać
-Niestety.....
Czas się dla mnie zatrzymał. Kiedy usłyszałem słowa lekarza, że musi mieć przeszczep, zawalił się dla mnie cały świat. Bo przecież przeszczep serca, to nie jest nic łatwego. Trzeba czasami czekać miesiącami na dawcę, a Oriana ma tylko miesiąc....I co my teraz zrobimy? Jak znajdziemy dawcę w tak krótkim czasie? To prawie niemożliwe... Usłyszałem, jak ktoś mnie woła.
-Łukasz! Łukasz!-to była moja mama
-Co ty tutaj robisz, mamo?-spytałem
-Dyrektorka zadzwoniła do mnie, że jesteś w szpitalu, bo z Orianą coś się stało.
-Tak......
-Dzień dobry-podeszła do nas mama Oriany-Jestem mamą Oriany.
-Dzień dobry. Co z Orianą?
-Nic najlepszego....Od dzieciństwa miała problemy z sercem, ale przeszła operacje i biorąc leki wszystko było dobrze. Jednak teraz potrzeba przeszczepu serca.....
-O jezu.....Tak mi przykro-moja mama przytuliła mamę Oriany
-Oriana jest silna, damy radę
-A co do czasu przeszczepu? Musi być w szpitalu?
-Nie. Lekarze dadzą jej mocne leki utrzymujące jej serce w ruchu, bo ma teraz skłonność do zatrzymywania się, nierytmicznego bicia. Może wrócić do domu i według lekarzy serce na lekarstwach może wytrzymać około miesiąca. Ale przeszczep powinien odbyć się jak najszybciej.
-Tak państwu współczuję.....Ale niech państwo pamiętają, żeby do nas dzwonić, gdyby było coś potrzebne-moja mama uśmiechnęła się do mamy Oriany
-Proszę pani, a kiedy będzie można ją odwiedzić?-spytałem mamę Oriany
-Nie wiem....Jak na razie jeszcze jest nieprzytomna, potem mają ją zabrać na jakieś badania. Myślę, że za około godzinę można będzie już do niej przyjść-uśmiechnęła się
-Mamo, ja tutaj poczekam, a ty jeśli chcesz to jedź do domu-powiedziałem
-No co ty kochanie. Poczekam tutaj. Wiem, że dla Ciebie Orianka jest bardzo ważna więc zostanę-uśmiechnęła się do mnie i mocno mnie przytuliła.
-Dziękuję mamo. Kocham Cię.
-Ja Ciebie też, kochanie. Ja Ciebie też.
Poszliśmy usiąść i czekaliśmy w spokoju, aż będzie można wejść do Oriany.

"perspektywa Oriany"


   Obudziłam się w jasno-żółtym pomieszczeniu, z odpiętymi kablami do mojej klatki piersiowej, a w ręce miałam rurkę od kroplówki. No pięknie.....I znowu w szpitalu. Jakże ja się za nimi stęskniłam.....Ciekawe co mi jest. Pamiętam, jak stoję na korytarzu szkolnym i gadam z Moniką o Łukaszu i Olku i nagle zaczynam mieć mroczki przed oczami. Słyszę krzyk Łukasza i film mi się urywa....Czyżby powtórka sprzed paru lat? Czyżby znowu operacja? Już mam tego dość! Czemu nie mogę mieć normalnego życia jak reszta nastolatków? Ciekawe, co teraz robi Łukasz...Nie mówiłam mu, że jestem chora, najzwyczajniej w świecie nie było kiedy. No bo miałam mu powiedzieć w klubie czy u niego w domu? A poza tym nie chciałam, żeby się nade mną użalał, tak jak to robili moi poprzedni chłopacy. "Orianko, uważaj na siebie", "Orianko, spokojnie", "Orianko, tylko się nie denerwuj". Miałam już tego serdecznie dość. Chciałam się wreszcie poczuć jak normalna, zdrowa dziewczyna, bez żadnych nadopiekuńczych znajomych. Tylko teraz Łukasz pewnie przechodzi piekło, bo nic nie wiedział do teraz o mojej chorobie. Nagle do moich oczu zaczęły napływać łzy. A jeśli on nie będzie chciał być z chorą dziewczyną? Co jeśli tak jak wcześniejsi chłopacy zostawi mnie przy pierwszej lepszej okazji? Ja już tego nie chcę, to zbyt wiele mnie kosztuje, za bardzo boli.





Przepraszam, że taki krótki, ale wena mnie opuściła....Nie wiem, kiedy napiszę następny, bo wena jest wredną suką, która nie zawsze chce być i pomagać. Jak na razie moje życie prywatne wali mi się na głowę, co chwilę opuszczają, albo olewają mnie ważne dla mnie osoby, do tego niedługo egzamin....Ogólnie jest do dupy, ale obiecuję, że jak tylko będzie ze mną lepiej, to coś napiszę :)
Komentujcie, obserwujcie, piszcie do mnie przez formularz :) Mam nadzieję, że mój blog Wam się podoba :*  No to....do kiedyś tam <3

czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział 10

   Lekcje minęły dość szybko. Kiedy mieszkałam w Warszawie, oceny zaczęły być stawiane pod koniec września, a tutaj od razu, tak więc zarobiłam już 3 piątki. Rodzice pewnie będą dumni, że ich mała córeczka tak świetnie sobie radzi w nowym miejscu, z nowymi ludźmi. No i do tego tutaj jest elektroniczny dziennik, nie ma papierowego. Kiedy dostanę jakąś ocenę, trafia ona do internetu i moja mama od razu jest o niej informowana. Widzi wszystkie moje oceny, co niestety nie jest niczym dobrym, bo nic się teraz nie uda ukryć.....Trudno, jakoś dam radę ten rok, mam nadzieję, że w liceum tego już nie będzie. Pani od francuskiego była zdziwiona moją znajomością tego języka i od teraz jestem "tłumaczem". Powiedziała, że nie muszę się uczyć, bo i tak moje umiejętności przeważają nad klasą. Mam więc trochę więcej czasu dla siebie, co jest bardzo dobrą wiadomością. Tyle, że nie jestem w jednej grupie z Łukaszem.......Cała nasza klasa była zdziwiona, kiedy zobaczyli nas wchodzących do klasy, trzymających się za ręce. Mieli "facepunch" wyryty na twarzach, a jedyny Olek podszedł i nas uściskał (nie mówię o Monice, bo ona to zrobiła wcześniej). Mój chłopak (jeju, jak to dziwnie brzmi....odzwyczaiłam się od tego sformułowania) powiedział, że wszystko mi wytłumaczy odnośnie tej dziwnej dziewczyny, która nas zaczepiła przy wejściu po lekcjach. Przez cały dzień czekałam, nie mogłam się na niczym skupić, aż nadszedł koniec lekcji. Wyszliśmy z Łukaszem trzymając się za ręce z angielskiego.
-Kochanie, pomyślałam, żebyśmy poszli dzisiaj do moich rodziców na obiad-powiedziałam
-Po co?
-Zawsze chcą poznać mojego chłopaka, a że teraz ty nim jesteś, więc spotkała Cię ta przyjemność-uśmiechnęłam się
-Super. No bo w końcu moi rodzice Cię już znają, prawda?-musnął moje usta swoimi
-Yhym-mruknęłam
-Czyli ustalone. To co teraz robimy?-spytał chłopak
-Nie wiem....a co chcesz?-odpowiedziałam
-A ty?-uśmiechnął się
-A może ktoś tak zapyta się, co ja chcę robić? Albo co chce robić Olek? Sorry, to pierwszy dzień, kiedy wiem o waszym związku, a już mnie wkurzacie-powiedziała mówiąc smutną minę Monika, kiedy doszedł do nas Olek
-Co się stało? O co poszło?-spytał Olek
-Nic.....-odpowiedział smutnie Łukasz
-To...może ja już pójdę....mam dużo do nadrobienia....-powiedziałam powoli-Pa, kochanie-pocałowałam Łukasza i zaczęłam schodzić schodami.
-Oriana!-krzyczała Monika-Zaczekaj!
Podbiegła do mnie i przytuliła się.
-Przepraszam-powiedziała-Nie chciałam żeby tak to zabrzmiało......Po prostu Łukasz przesadza. Za każdym razem jak jest z jakąś dziewczyną, to olewa swoich przyjaciół. Ma nas w dupie. To jakie mieliśmy plany na popołudnie, obietnice, wszystko. Cieszę się razem z Olkiem, że udało Wam się, ale Łukasz już przesadza. Wiem, że ty teraz jesteś na pierwszym miejscu, że jesteś dla niego najważniejsza, ale musi się postawić w naszej sytuacji, musi wyobrazić sobie co my czujemy. Wy, dzisiaj siedzieliście szczęśliwi na ławce podczas przerwy, a my, sami poszliśmy na dwór, podczas kiedy nigdy nie wychodziliśmy sami, bez Łukasza....Jezu, po co ja Ci to w ogóle mówię? Przecież to nie Twoja wina.....Powinnam wygarnąć Łukaszowi a nie Tobie....Przepraszam Cię za to-powiedziała smutnym głosem
-Nie masz za co. Ja wiedząc to, pewnie też inaczej będę patrzyła na nasz związek. Masz rację, przyjaciół nie zostawia się ot tak dla jakiejś laski, która pojawia się w naszym życiu. Przyjaciele są z Tobą zawsze, podtrzymują Cię na duchu, po prostu są, a dziewczyna może Cię zostawić w każdej chwili. Dlatego tych, którzy są z Tobą zawsze trzeba szanować, mieć na pierwszym miejscu, troszczyć się o nich. Ja też miałam, zresztą mam dalej przyjaciół, ale są daleko ode mnie. Wy, jesteście jedynymi osobami, których tutaj znam i dla mnie wy jesteście przyjaciółmi. Co by się nie działo pomiędzy mną a Łukaszem, zawsze będę z Wami, możecie na mnie polegać. Ja nie zostawiłam nawet moich byłych, dalej utrzymuję z nimi kontakty, zawsze chętnie im pomogę.
-Dziękuję Ci
-Ale za co?
-Tak po prostu-uśmiechnęła się do mnie-Kiedy Łukasz zerwał z Natalią, był w bardzo złym stanie. Nie wiedział co się z nim dzieje, był niezdolny do życia. Nie wysypiał się, miał wszystko gdzieś. Nie miał siły wstać z łóżka, nic mu się nie chciało. Nie jadł, nie pił, ledwo trzymaliśmy go przy życiu. Ale wtedy zobaczyliśmy Ciebie. Od razu zaczęły mu się świecić oczy, uśmiech pojawił się na jego twarzy. Powrócił do życia. Cały czas mówił o Tobie, myślał tylko o tym, do jakiej klasy będziesz chodzić i jak do Ciebie zagadać. Co zrobić, żeby się z Tobą zaprzyjaźnić, żeby Cię lepiej poznać. Powoli zaczynaliśmy mieć go dość, bo gadał o dziewczynie, której imienia nawet nie znał. Potem usłyszał rozmowę dyrektorki o nowej dziewczynie, która się nazywała Oriana. Wtedy już nie mówił o nieznajomej, tylko o pięknej Orianie. Orianka, Oriana, Ori, Oruś.....tyle przezwisk na Ciebie wymyślił podczas tego tygodnia, że zliczyć się nie dało-powiedziała śmiejąc się-Wiesz, jaki był szczęśliwy, jak przyszłaś do naszej klasy? Skakał pod sufit. Potem z nim usiadłaś, zaczęłaś gadać i byłam wtedy pewna, że pasujecie do siebie. Że zejdziecie się w końcu. W piątek Łukasz dostał zaproszenie do klubu na 2 osoby. Chciał mnie wziąć, ale kazałam mu wziąć Ciebie. Żebyście trochę się poznali, pogadali....Ale nie wiedziałam, że aż tak daleko zajdą sprawy! To dobrze, bo chyba jesteście szczęśliwi, co?
-Tak. Nie wiem jak Łukasz, ale ja bardzo....Monika.....ja....-i skończył mi się film. Pamiętam jeszcze tylko jak Łukasz i Monika coś do mnie wołają i jak ktoś mnie łapie.......


"perspektywa Łukasza"


-Oj stary, zawiedliśmy się na Tobie, wiesz?-powiedział Olek
-A co ja takiego zrobiłem? Po prostu jestem szczęśliwy i tyle-odpowiedziałem spokojnie
-Nie chodzi o Twoje szczęście, bo okropnie się cieszymy z Moniką, że znalazłeś Orianę. Chodzi o to, że masz Nas gdzieś, rozumiesz?-popatrzył się na mnie
-No właśnie nie-odparłem
-Co kurwa?! Ty nic nigdy nie wiesz! Ja pierdolę, z kim my się przyjaźnimy! Chodzi o to, że kurwa nas zacząłeś olewać! I może to głupio zabrzmi, ale tak jest! Normalnie, od razu kiedy zaczęliście ze sobą chodzić [czytaj: Oriana i Łukasz] zadzwoniłbyś do nas! Dzisiaj, kiedy my poszliśmy jak zwykle na palarnię, ty nas olałeś! Bez słowa! Było chociaż powiedzieć: dzisiaj z Wami nie idę, nie wiem, cokolwiek. Ale nie, po co. A my durni czekaliśmy na Ciebie! Teraz już wiesz o co chodzi?-krzyknął do mnie
Chwilę pomyślałem nad słowami Olka. Miał totalną rację. Znamy się od dzieciństwa i zawsze sobie o wszystkim mówiliśmy, a on jako ostatni dzisiaj się dowiedział, że chodzę z Orianą. Dzisiaj, zamiast posiedzieć trochę z nim i z Moniką, zajmowałem się tylko Orianą. Przecież mogłem iść z nią, ale zupełnie zapomniałem, że moi przyjaciele pewnie na mnie czekają. Kurde.....nie powiedziałem Orianie, że palę.....Ciekawe, jaka będzie jej reakcja, jak się dowie, bo muszę jej o tym powiedzieć. Nie mogę tego przed nią ukrywać, bo związek polega na szczerości przecież. Dobra, tym się zajmę potem i powiedziałem:
-Tak, wiem. I chcę Was przeprosić za to. Kurwa, nie wiem co mam Ci powiedzieć. Po prostu, jak jestem z Orianą to świat dla mnie nie istnieje, rozumiesz?
-Nom, ale musisz trochę przystopować, bo z tej miłości to głowę zgubisz i jak się będziesz całował, co?-zaśmiał się-A tak w ogóle to Ori wie, że palisz?
-Nie, właśnie nie....
-No to stary, masz rozmowę do przeprowadzenia. Tylko ubierz się w jakąś zbroję, no bo wiesz do czego dziewczyny są zdolne, nie?-zaśmiał się do mnie
-Nom, mam nadzieję, że z patelnią albo garnkiem nie wyskoczy hahaha
-To życzę szczę......O kurwa!
Zauważyłem, jak Oriana zaczęła robić się blada. Podleciałem do niej w dobrym momencie, bo złapałem ją w ramiona, a ona zemdlała. Nie wiedziałem co się dzieje. Jeszcze w biegu do niej krzyczałem razem z Moniką....
-Co się stało?-zapytałem się zdenerwowany Moniki
-Nie....nie wiem......Naprawdę......Normalnie rozmawiałyśmy, a....a potem ona....ona po prostu zemdlała.....-i zaczęła płakać
-Musimy coś zrobić-powiedział Olek
-Ale co?!-krzyknąłem
-Poczekajcie, ty Łukasz-wskazała na mnie Monika-zanieś ją na ławkę i połóż-A ty, Olek-idziesz ze mną do sekretariatu
-Ale po co?-spytał się Olek
-Weźmiemy stamtąd dane jej rodziców, telefon i takie tam. A teraz chodź- i pociągnęła Olka za rękę.
Zaniosłem Orianę na ławkę i delikatnie położyłem na niej. Jej głowę położyłem na swoich kolanach i zacząłem gładzić jej policzek....Poczułem jak oczy zaczęły napełniać się od łez.
Nie wiedziałem co jej jest...Czułem się bezradny, jak dziecko...Patrzyłem się na jej twarz, która jeszcze przed chwilą promieniała. Teraz Oriana była blada, jej ciało zaczęło robić się chłodne. Okryłem ją swoją bluzą i wtuliłem głowę w jej piękne, rude włosy. Po chwili poczułem że ktoś mnie obejmuje. To była Monika, obok stał Olek.
-Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Jej rodzice już tutaj jadą, karetka też jest w drodze-powiedziała spokojnie
-Wszystko będzie dobrze?! Już nic nie będzie dobrze! Nic! Zrobiła się chłodna!
-Poczekaj, aż karetka przyjedzie. Wtedy dowiemy się co jej jest. A na razie spróbuj się uspokoić, dobrze?
-Mieliśmy jechać do jej rodziców.....Mieli mnie poznać.....
-Po co?-spytał Olek
-Po gówno! Jesteśmy razem, tak? Moi rodzice już ją poznali, więc teraz ona chciała, żeby poznali mnie jej rodzice.
-Twoi starzy poznali Orianę? Ja pierdolę! Jak to się stało?-spytał
-Nie chce mi się teraz o tym gadać. Jak widzisz, Oriana leży nieprzytomna na moich kolanach i nie wiem co jej jest.
Po chwili zobaczyłem kobietę, około 35 lat, która stała obok nas.
-Witam Was-powiedziała-Jestem mamą Oriany. A wy pewnie jesteście jej przyjaciółmi, prawda?
-Tak-powiedziała Monika, bo mnie zatkało
-A ty, wywnioskowałam z rozmowy jesteś jej chłopakiem, prawda? Przepraszam, usłyszałam kawałek Waszej rozmowy.
-Tak....jestem chłopakiem Oriany-powiedziałem-Mam na imię Łukasz-i podałem jej rękę
-Miło mi. Mogę się dosiąść?-spytała kobieta
-Oczywiście-powiedziałem i lekko przesunąłem się, aby Orianie nic się nie stało.
-Możecie mi powiedzieć co tutaj się stało?
-Oczywiście proszę pani. Rozmawiałam z Orianą, a ona w pewnym momencie zrobiła się blada i straciła przytomność. Wtedy przybiegł Łukasz i złapał ją, żeby się nie uderzyła.
-I to wszystko? Niczym się nie zdenerwowała?
-Nie, niczym proszę pani.
-To dziwne....Ale dowiemy się wszystkiego od lekarzy. Może znowu będzie potrzebna operacja....Oby nie, oby nie-powiedziała kobieta smutnym głosem
-Ale....jaka operacja?-spytałem się zdenerwowany
-To....to Orianka Ci nic nie mówiła o swojej chorobie?-spytała z niedowierzaniem kobieta
-Nie....nic mi nie mówiła
-A więc....Oriana ma chorobę serca. Czasami mdleje, czasami tylko robi jej się słabo. W dzieciństwie jej serce praktycznie nie działało samo. Często bywała w szpitalach podłączona do aparatury-kobieta zaczęła się jąkać, a po jej policzkach płynęły łzy-Przebyła 6 operacji i jej serce działało normalnie. Ostatnio jej wyniki były świetne, lekarze odstawili leki pomocnicze. Miała tylko brać magnez i podstawowe leki przy chorobach serca, nic więcej. I tak też było. Czuła się bardzo dobrze, miała dużo siły. Ale jak widać, historia chyba się powtarza.......-zaczęła szlochać, a Monika ją przytuliła
-Proszę pani, wszystko będzie dobrze. Na pewno. Nie znam Oriany długo, ale to silna dziewczyna. Twarda, mądra. Wyjdzie z tego.
-Wiem, ale to ciężkie przeżywać taki koszmar po raz drugi.....Ale dziękuję za troskę. O, chyba lekarze przyjechali.

Po chwili do szkoły weszło 3 lekarzy, a za nimi szła dyrektorka.
-Witam panią. Lekarze już są, zabiorą Orianę. Pani jest samochodem?
-Tak-odpowiedziała mama Oriany.
-Bo jedna osoba może jechać z Orianą, w karetce.
-Czy mógłbym z nią jechać?-spytałem mamy Oriany
-Oczywiście, jeśli chcesz. Ale powiedz o tym rodzicom, żeby się nie martwili, dobrze?
-Ja do nich zadzwonię, nie zaprzątaj sobie tym głowy, Łukaszu. A wy-dyrektorka popatrzyła się na Monikę i Olka-Proszę, wróćcie do domów, dobrze? Łukasz na pewno Was poinformuje o stanie Oriany.
-Dobrze, pani dyrektor-zgodnie odpowiedzieli Monika i Olek
-Zabieramy ją na oddział. Puls ledwo wyczuwalny, serce bije, ale jest bardzo słabe. Musimy ją wziąć na badania, z tego co pani mówiła to córka jest chora na serce, tak?-spytał lekarz
-Tak
-Najprawdopodobniej to nawrót ataków. A to, jak dobrze już pani wie nie wróży niczego dobrego.
-Tak wiem. Ale jak pan uważa, będzie potrzebna córce operacja?
-To nie jest wykluczone, ale wszystko się okaże w badaniach. Proszę być dobrej myśli. A teraz mam pytanie: kto jedzie z córką w karetce? Pani?
-Nie, ja pojadę za karetką samochodem. Ten młodzieniec pojedzie z Orianą-i wskazała na mnie
-A kim pan jest?
-Jestem chłopakiem.
-Dobrze, więc zapraszamy.
Po chwili wnieśli na noszach Orianę do karetki. Lekarz był po jednej jej stronie i podłączał ją do jakiegoś urządzenia. Złapałem delikatnie jej rękę, która nadal była zimna.
-Spokojnie, ona wyjdzie z tego. Jest silna-powiedział lekarz i uśmiechnął się do mnie-Miałem do czynienia z gorszymi przypadkami i wszystko wychodziło na prostą. Trzeba wierzyć.
-Wierzę. Ona musi z tego wyjść-powiedziałem załamującym się głosem
-Wyjdzie.


wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział 9

   Uhh.... I znowu poniedziałek i znowu szkoła.... A to przecież dopiero drugi  tydzień. Jeszcze kiedy mieszkałem w Warszawie, wstawałam do szkoły o 7:10-7:15 i spokojnie zdążyłam. Tutaj muszę wstawać o 6:30 i to chyba jest najbardziej męczące. Nigdy się tu jeszcze porządnie nie wyspałam, ale cóż, mama mowi że takie życie i tyle. Podobno niedługo się do tego przyzwyczaję, bedzie mi łatwiej.
-Orianko!!! Wstawaj!!! Za 40 minut masz pociąg!-zawołała z dołu domu mama
-Już idę!-krzyknęłam i powoli zaczęłam się ubierać. Mama stwierdziła, że mam dość mało czasu po wstaniu  z łóżka na jedzenie śniadania, więc pakuje mi dodatkowe śniadanie do osobnej torby razem z herbatą i jem je jadąc pociągiem do szkoły, na spokojnie. Ubrałam się w to:

Po czym nałożyłam na siebie lekki makijaż. W pewnej chwili usłyszałam dźwięk, informujący o przyjściu smsa. Otworzyłam wiadomość i przeczytałam:
"Cześć kochanie! Jak się spało? Mam nadzieję, że dobrze :) Napisz mi, kiedy wsiądziesz do pociągu, to przyjdę po Ciebie na stacje :) Kocham cię :* Do zobaczenia niedługo <3"
Od razu poprawił mi sie humor. Szybko napisałam Łukaszowi:
"Pogadamy jak wysiądę z pociągu, a powinnam być na stacji około 7:30. Też cię kocham i cholerę za tobą tęsknię <3"
Powoli zeszłam na dół, gdzie czekała na mnie mama.
-Kochanie, masz tutaj śniadanie, a tu jest twoje kieszonkowe-powiedziała wręczając mi 50 złotych.
-Dzięki. A gdzie tata?-spytałam rozglądając się po salonie.
-Śpi jeszcze. Kochanie, zapomniałam  Ci wczoraj o czymś powiedzieć. Firma taty organizuje wyjazd integracyjny w przyszły tygodniu na który zostałam zaproszona.
-Naprawdę? To super! Ale....w przyszły tygodniu są moje urodziny.....-uśmiech tak szybko jak się pojawił na mojej twarzy, tak samo szybko niej zniknął.
-Wiem, dlatego postanowiłam, że to ty kochanie, zdecydujesz o tym, czyn pojadę z tatem na ten wyjazd czy nie.
-Jedź mamo, tylko ile trwa ten wyjazd? -spytałam
-Całe półtora tygodnia.... Ale córeczko, jeśli chcesz to zostanę. Nic się nie stanie-uśmiechnęła się
-No co ty mamo! Jedź, trochę odpoczniesz, wyluzujesz się, a ja dam siebie spokojnie radę-poczułam jak do oczu napływają mi łzy, ale nie chciałam się teraz rozkleić. Chciałam żeby mama też miała chwilę dla siebie, a ten wyjazd właśnie taki był. Była ostatnio zmęczona przeprowadzką, moją szkołą....należało jej się jak nikomu innemu. A poza tym już dawno nie spędzała czasu z tatem sam na sam.
-No dobrze, skoro tak chcesz. Ale mam jeden warunek. A właściwie dwa-powiedziała uśmiechając się do mnie
-Tak? Czy coś się stało?
-Nie, nic kochanie. Po pierwsze, albo ktoś musi tutaj przyjechać i Cię pilnować, albo ty musisz u kogoś zamieszkać na te 10 dni. Bez żadnej opieki Cię nie zostawię.
Po tych słowach uśmiechnęłam się. Od razu pomyślałam o Łukaszu. Całe 10 dni, które moglibyśmy spędzić razem, ze sobą, 24 godziny na dobę. Bez ograniczeń czasowych, bez kontroli. Tylko my. Codzienne kładzenie się u jego boku, budzenie się z jego uśmiechem. Wspólna jazda do szkoły, jedzenie razem obiadu, leżenie i obmyślanie przyszłości......Co ta miłość ze mną robi? Przecież wczoraj się z nim widziałam, a już tak tęsknię.....
-Kochanie, słuchasz mnie?-spytała mama, wyrywając mnie z myśli o Łukaszu
-Przepraszam, zamyśliłam się-odpowiedziałam
-Zgadzasz się na pierwszy warunek?
-Tak! A co z drugim?
-Spokojnie, Oriana. Już Ci mówię. Zrobisz przyjęcie urodzinowe.
-Co?!-krzyknęłam zdziwiona
-Nie chcesz?-spytała mama
-Żartujesz? Oczywiście, że chcę! Dziękuję!-krzyknęłam i rzuciłam się mamie na szyję
-Oriana, bo mnie udusisz! Tylko proszę, bez alkoholu, dobrze?
-Oczywiście! Kurczę, za chwilę mam pociąg! Pa-i wyskoczyłam z domu, po czym szybkim krokiem ruszyłam w stronę stacji.


Pociąg powoli zbliżał się do mojego celu. Przez całą drogę myślałam o Łukaszu i o naszym związku. Jest on krótki, ale pełen pożądania siebie nawzajem. Kochałam go, jak nikogo innego. Z żadnym z moich wcześniejszych chłopaków nie czułam się tak dobrze, jak z nim. Czułam, że dla kogoś jestem ważna, że komuś na mnie zależy. Byłam z nim bezpieczna, wiedziałam, że wszystko będzie dobrze. Pewnie dzisiaj ktoś nam powie, że przecież znamy się tak krótko, że to na pewno nie miłość, a tylko zauroczenie. Trudno. Mają problem. Ważne, że my jesteśmy szczęśliwi. Bo po robić podchody? Bo co z tym czekać? Trzeba żyć chwilą! Zobaczyłam przez okno stację, na której mam wysiąść. Wzięłam torbę i zaczęłam zmierzać do wyjścia. Kiedy wyszłam zaczęłam się rozglądać za moim chłopakiem. Niestety, stacja była pusta, żadnej duszy oprócz mnie. Zaczęłam się denerwować, kiedy pociąg odjechał. Wyciągnęłam telefon i kiedy chciałam wybrać numer Łukasza, poczułam jak ktoś przytula mnie od tyłu, kładąc swoje ręce na mojej talii i opierając głowę o moje ramię. Dobrze wiedziałam kto to.
-Cześć kotku-usłyszałam z ust chłopaka, odwróciłam się, spojrzałam w jego oczy i lekko musnęłam jego usta swoimi. Odwzajemnił mój gest i przytulił mnie do swojej piersi. Po chwili stania w uścisku splótł nasze dłonie ze sobą i tak ruszyliśmy w stronę szkoły.

-No hej. Ładnie to mnie tak denerwować?-spytałam udając obrażoną
-Zdenerwowałem Cię?-przytaknęłam-Przepraszam....-posmutniał i dał mi buziaka-Pięknie dziś wyglądasz
-Nie zmieniaj tematu. Ale dziękuję-i wystawiłam język-A teraz chodź, bo się jeszcze spóźnimy
-Przecież idziemy, kochanie-powiedział Łukasz i objął mnie za talię
-Ale za wolno-wyrwałam mu się i pociągnęłam go do przodu, w stronę przystanku
-Spokojnie. Mamy jeszcze pół godziny
-Co?! Tak mało?
-Mało?-wziął mnie na ręce i niósł do przystanku, po czym mnie oparł o ścianę przystanku-30 minut....to bardzo dużo czasu.....-i zaczął mnie całować
-Łukasz....-powiedziałam odrywając się od jego ust-Nie tutaj......miejsce publiczne.....
-Cicho-zaśmiał się-To już miłości nie można sobie okazywać?-uśmiechnął się i wpił w moje usta. Coraz bardziej napierał swoim ciałem na moje, praktycznie wbijając mnie w ścianę przystanku, ale nie przeszkadzało mi to. Niech się patrzą, Łukasz ma rację, kochamy się po prostu, a miłość to nic czego można by było się wstydzić. W pewnym momencie zobaczyłam nasz tramwaj i ugryzłam go.
-Co to było do cholery?!-spytał się mnie
-Tramwaj nam za chwilę ucieknie-odpowiedziałam i pociągnęłam Łukasza za rękę
-No i co? Tylko jeden jeździ do szkoły?-uśmiechnął się do mnie
-Szczerze? Nie wiem. Ale mamy 20 minut, musisz dojechać, dojść...-popatrzyłam się na niego-Kochanie, po prostu nie chcę się spóźnić-Łukasz miał smutną minę.
-No dobrze....Chodź-i pociągnął mnie w stronę tramwaju
Kiedy wsiedliśmy, skasowałam bilet i podeszłam do Łukasza. Wtuliłam się w niego, a po chwili patrząc się w jego oczy, powiedziałam:
-Gniewasz się?
-Za co?-spytał
-No bo.....ty pewnie chciałeś pojechać następnym, a ja się uparłam jak ten osioł...-i spuściłam głowę na dół ze smutną miną. Po chwili poczułam jak chłopak delikatnie unosi moją głowę tak, że nasze oczy się spotkały.
-Miałbym się na Ciebie gniewać? Za taką błahostkę? Głuptasie-przybliżył swoją twarz do mojej, tak że stykaliśmy się czołami-Nigdy-i zaczął mnie całować, delikatnie i subtelnie-No coś ty. Masz rację, nie możemy się spóźnić do szkoły. Po prostu, kiedy jestem z Tobą coś dla mnie nie istnieje. Nie istnieje dla mnie cały świat, bo jesteś ty i mi to wystarcza. Jesteś dla mnie najważniejsza. Rozumiesz?-spojrzał w moje oczy
-Yhym. Czyli się nie gniewasz?
-Nie-mocno mnie objął i przytulił do siebie.

Po 5 minutach byliśmy na miejscu. Chłopak złapał mnie za rękę i tak poszliśmy do szkoły, szczęśliwi. W pewnym momencie ujrzałam stojącego przed szkołą Maćka. Rozmawiał z Moniką. Oboje śmiali się od ucha do ucha.
-O hej Łukasz! Hej Oriana!-krzyknęła Monika biegnąc do nas
-Cześć-odpowiedzieliśmy zgodnie z Łukaszem
-A...co wy...tak....za rękę?-patrzyła na nas dziwnym wzrokiem
-A nic-odpowiedział Łukasz łapiąc mnie za talię
-Nic? Wy jesteście razem?-spytała po chwili
-Yhym. Tak jakoś wyszło-powiedziałam i odwróciłam głowę w stronę chłopaka. Uśmiechał się, był szczęśliwy. Objął moją twarz jedną ręką i pogłaskał nią mój policzek. Poczułam przyjemne ciepło w miejscu, w którym mnie dotknął.
-Jeju! Jak się cieszę!-krzyknęła Monika i przytuliła nas z całej siły-To super! Łukasz tak marudził przez te 2 tygodnie, że nigdy nie będziecie razem. A tu co? Miałam rację! Jejku! Taka z Was ładna para!-popatrzyłam się na Łukasza, a on na mnie i po chwili zaśmialiśmy się po chwili.
-Monika? Naćpałaś się?-spytał szyderczo uśmiechając się Łukasz
-Tak. Waszym szczęściem.
-Ej! To nie zabieraj go, bo jeszcze nam zabraknie!-powiedział udając poważnego Łukasz
-Ugryź się dobrze wiesz gdzie!-i wystawiła mu język-A tak w ogóle to ktoś czeka na Ciebie, Oriana.
-Wiem, widziałam Maćka. Już do niego idę. Pójdziesz ze mną, Łukasz?-spytałam i popatrzyłam się na chłopaka. Momentalnie uśmiech z jego twarzy zniknął.
-Nie, nie będę Wam przeszkadzać-odpowiedział smutnym głosem
-Przeszkadzać? Ty? Nie żartuj i chodź już-pocałowałam go i złapałam za rękę i pociągnęłam w stronę Maćka.
-No hej-podeszłam do Maćka i go przytuliłam
-Hej Oriana. Hej Łukasz-powiedział uśmiechnięty
-Co tam?-spytałam
-Wszystko ok. A u Ciebie?
-Bardzo dobrze
-Widzę, że przepowiadam przyszłość-powiedział Maciek
-Czemu?
-Bo w tamtym tygodniu powiedziałem Ci, że na pewno będziesz z Łukaszem.
-I się udało-uśmiechnęłam się i przytuliłam do Łukasza, który się lekko denerwował
-Kochanie, musimy iść, za 2 minuty dzwonek-powiedział Łukasz
-Idźcie, pogadamy później Ori, oki?-spytał Maciek
-Oczywiście, że tak. Pa!
-Pa!
Pomachałam przyjacielowi i poszliśmy z Łukaszem i Moniką do szkoły. Łukasz splótł nasze dłonie, a na jego twarzy zagościł uśmiech. Wszyscy, których mijaliśmy patrzyli się na nas ze zdziwieniem w oczach. W pewnym momencie podleciała do nas jakaś dziewczyna.

-Kochanie, co to za laska?-spytała dziewczyna
-Nie laska, tylko moja dziewczyna
Łukasz mocniej złapał moją rękę, podczas kiedy ja patrzyłam się otwartymi oczami na oścież. Nie wiedziałam o co chodzi, kim ona jest.....
-Jak to dziewczyna? Co ty mówisz? Misiaczku?-zrobiła minę jak kotek z Shreka i zaczęła się przytulać do Łukasza, który ją odepchnął
-Co ja mówię?!-uniósł się-Ja?! To nie ja Cię zdradziłem! To nie ja lizałem się z kimś na Twoich oczach, będąc z Tobą w związku! Ja Cię kochałem! A ty się kim okazałaś?! Kim?! Zwykłą dziwką!
-Łukasz, uspokój się-powiedziałam cicho, tak że tylko on to usłyszał i pociągnęłam jego głowę tak, żeby nasze oczy się spotkały-Uspokój się, to nic nie da. Nie wiem kim ona jest, ale nie kłóć się. Po prostu daj sobie z nią spokój, tak?-skończyłam i uśmiechnęłam się delikatnie
-Masz rację. Chodźmy-i pociągnął mnie
-Pamiętaj Iglak! Jeszcze będziesz mój, a ta mała gorzko pożałuje, że mi Cię zabrała! Pamiętaj!-słyszałam jak dziewczyna krzyczy za nami
-Potem Ci wszystko wytłumaczę-powiedział Iglak, pocałował mnie i weszliśmy do klasy.


Mam nadzieję, że podoba Wam się to, co piszę, bo niestety nie mam za dużo wyświetleń, komentarzy i obserwujących :/  Proszę, nie męczcie mnie tak bardzo o nowe rozdziały, mogę Wam powiedzieć że 10 rozdział ukaże się w czwartek albo piątek, bo właśnie zaczynam go pisać. Życzcie weny i do usłyszenia!!! Całuję, Ewcia <3

niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 8

   Liczyliśmy się tylko ja i Łukasz. Poczułam, jak blondyn powoli przyciąga mnie do siebie coraz bliżej, a po chwili poczułam jego miękkie i ciepłe wargi na moich. Na początku nie było czuć, że chce mnie pocałować, po prostu ułożył swoje usta na moich, jak gdyby nie wiedział co ma dalej robić. Powoli zaczął nimi ruszać, pobudzając moje. Po chwili nasze usta toczyły zaciekłą walkę o władzę. Wplątałam ręce w jego włosy, a on przytulał mnie tak, że stykaliśmy się prawie każdą częścią naszych ciał. Poczułam miłe ciepło przepływające przez moje ciało.




 -Kocham Cię-powiedział Łukasz, na chwilę przerywając nasz pocałunek, popatrzył mi się w oczy i ciągnął dalej- Za to, że jesteś. Pojawiłaś się w moim życiu i wszystko momentalnie się zmieniło na lepsze. Wiem, że to głupie, bo znamy się tydzień, ale to prawda. Jeszcze nigdy tak mocno tego nie czułem, nigdy nie kochałem tak mocno, znając kogoś tak mało. Nie chcę żeby się to skończyło, bo....-przerwałam mu całując go. Czułam jak się uśmiecha. Jego ręce wędrowały od biodra i w górę. Nasze pocałunki ze spokojnych, przerodziły się w namiętne i pełne pożądania. W pewnym momencie brakło nam tchu i Łukasz wyszeptał:
-Chodźmy usiąść, co ty na to?
-Oczywiście-uśmiechnęłam się, złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę schowanej sofy. Usiadłam mu na kolanach i długo rozmawialiśmy, w przerwach całując się.
-No dobra, w końcu nie dowiedziałem się czy mnie kochasz-uśmiechnął się do mnie mówiąc to
-A pytałeś?-zaśmiałam się
-Kocham Cię-powiedział, przytulając mnie
-No co ty-zaczęłam się śmiać
-Kocham Cię
-Wiem o tym
-Kocham Cię
-Słyszałam już to dużo razy dzisiaj
-Kocham Cię
-Też Cię kocham
-Na to czekałem!-dał mi szybkiego całusa i wyszeptał do ucha-Chodźmy do domu.
-Ale przecież dopiero 01:00.
-Yhym-zaczął mruczeć do mojego ucha-Ale rodziców nie ma w domu....-i zaczął delikatnie mnie całować w szyję
-Hmmmm...kusząca propozycja....Ale ja chcę jeszcze jednego drinka-krzyknęłam i wyrwałam się z jego objęć, po czym poleciałam po alkohol
-Oh......
Poczułam jak Łukasz przytula mnie od tyłu i znów poczułam przyjemne mrowienie. Chciałam żeby czas się zatrzymał. Żebyśmy stali tak wieczność. Przytulał mnie chłopak, którego kochałam. Wtedy stwierdziłam właśnie, że Maćka kocham jak brata, nie chłopaka z którym mogłabym być. Że to właśnie z Łukaszem chcę być.
-Ostatni, dobrze? Potem wracamy do domku-powiedział mi do ucha
-Dobrze.
Pospiesznie wypiliśmy drinki i skierowaliśmy się do wyjścia. Nasze palce się splotły i tak poszliśmy do domu. Po 15 minutach staliśmy przed jedną z kamienic.
-To tutaj?-spytałam
-Yhym. Wiem, nie powala. Twój dom jest o wiele ładniejszy-uśmiechnął się i cmoknął mnie w usta
-Co tam dom. Ważne, że ty jesteś koło mnie-uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam. Po chwili staliśmy przed drzwiami jego mieszkania. Łukasz wyciągnął klucze, otworzył drzwi i pociągnął mnie za sobą.
-Chcesz się coś napić? Zjeść?-spytał
-O 01:30 coś jeść? Hmmm...kusząca propozycja.....A co tam masz?
-Jogurty, lasagne, takie tam pierdoły....
-A coś słodkiego masz?
-Zobaczę-i poszedł do lodówki-A tort może być?
-Tak!-krzyknęłam. Po chwili w rękach niosłam herbatę truskawkową i czekoladowy tort. Chłopak zaprowadził mnie do swojego pokoju i usadził na swoich kolanach.

-I jak Ci się podoba?
-Bardzo-dałam mu buziaka. Po chwili nasze talerzyki były puste, a ja spytałam-A gdzie będę spać?
-Hmmm....tutaj-uśmiechnął się i przytulił mocno do siebie. Oparłam głowę o jego ramię i ciągnęłam dalej:
-A ty?
-Hmmm...tutaj-i wyszczerzył się
-Czyli....razem?
-Yhym....chyba, że Ci to przeszkadza...-uśmiech zniknął z jego twarzy
-No co ty. Z tobą zawsze i wszędzie-i zaczęłam go całować. Zatopiłam swoje ręce w jego włosach, on przesuwał jedną ręką po mojej noce, drugą gładził mój policzek. Po chwili przerwałam nasz pocałunek.
-Cholera! Zapomniałam piżamy....
-Nic się nie stało-uśmiechnął się i podszedł do szafy. Następnie wyciągnął koszulkę ze Spidermanem i podał mi ją-Powinna być dobra
-Na pewno-cmoknęłam go w usta-A gdzie mogłabym się w nią przebrać?
-Tutaj-powiedział śmiejąc się
-Tak tak, na pewno.
-No dobra, ja wyjdę na chwilę
-Oki-powiedziałam uśmiechając się
Kiedy się przebrałam zawołałam go i razem położyliśmy się. Położyłam głowę na jego klatce, chłopak otulił mnie swoimi rękami dookoła pleców.
-Marzyłem o tym odkąd Cię zobaczyłem pierwszy raz....-pocałował mnie w skroń
-Czyli cały tydzień-zaśmiałam się
-Nie, nie tydzień. Pierwszy raz zobaczyłem Cię, kiedy szłaś z rodzicami do dyrektorki, czyli 2 tygodnie temu
-Naprawdę?-spytałam niedowierzając mu
-Yhym. Miałaś na sobie top z Wieżą Eiffla, czarne rurki i conversy....
-Kocham Cię-podniosłam się, usiadłam mu na nogach i pocałowałam
-Ja Ciebie też-przewrócił mnie tak, że byłam pod nim i zaczął całować. Po chwili jego ręce trafiły pod moją koszulkę. Poczuł, że zaczęłam się denerwować.
-Spokojnie, Oriana. Nic nie chcę na razie robić, ty pewnie też. Chcę po prostu Cię poczuć, pobyć z Tobą. Dobrze?
-Yhym-powiedziałam i zaczęłam go całować. Zdjęłam jego koszulkę i zaczęłam rysować wzory na jego piersi, a on całował mnie po szyi.
-No, koniec tego dobrego jak na dzisiaj, bo jeszcze zacznę rysować tęczę i jednorożce-zaśmiał się i położył mnie na sobie
-Śmiesznie byłoby-uśmiechnęłam się
-Na pewno
-Dobranoc-dałam mu całusa i wtuliłam się w niego.
-Dobranoc, kochanie.
Po chwili zasnęłam w objęciach chłopaka, którego tak bardzo kochałam.



   Obudziły mnie promienie słońca, które wdzierały się przez duże okno. Poczułam oddech na mojej szyi i ręce na biodrach. A tak, Łukasz. Na samą myśl o nim uśmiechnęłam się. Nigdy nie miałam jeszcze takiego chłopaka. Zresztą, nigdy jeszcze nie byłam przez całą noc w łóżku z chłopakiem. To było takie przyjemne. Poczułam, że ktoś mnie kocha, że jestem dla kogoś ważna, pomimo że byliśmy ze sobą dopiero jeden dzień. Chciałam przeżyć z nim całe życie, leżąc tak i czując po prostu jego obecność. Nic więcej nie było mi potrzebne do szczęścia. Po chwili poczułam jak ktoś mnie całuje w szyję. Delikatnie się odwróciłam i zobaczyłam piękne, niebieskie oczka, które obserwowały każdy mój ruch.

-Cześć kochanie-wyszeptałam
-Cześć-Łukasz podniósł się i pocałował mnie-Jak Ci się spało?
-Dobrze-uśmiechnęłam się i złączyłam nasze dłonie. Chłopak się uśmiechnął i mocno mnie do siebie przytulił.
-Chciałbym, aby ta chwila trwała wiecznie-powiedział
-Ja też. Właśnie myślałam o nas
-Tak? I co wymyśliłaś?-wymruczał całując mnie w szyję
-Jesteś pierwszym chłopakiem, przy którym czuję się naprawdę dobrze-i wtuliłam się w jego klatkę
-Miło mi to słyszeć, kocie-pocałował mnie w skroń-Chcesz coś na śniadanie?
-Chętnie.
-To poczekaj chwilkę, dobrze?
-Yhym
-Tylko mi nie uciekaj!-powiedział, wstał powoli z łóżka, musnął moje usta i wyszedł z pokoju. Po 10 minutach przyszedł z tacą.
-Śniadanie dla mojej dziewczyny-położył tacę na moich kolanach, a sam usiadł naprzeciwko mnie
-Dziękuję-pocałowałam go i zaczęłam jeść
-Jesteś brudna-powiedział Łukasz
-Gdzie?-spytałam po chwili
-Tu-i pocałował kącik moich ust-Już, teraz jest ok
-Yhym-uśmiechnęłam się i pociągnęłam go do siebie za koszulkę.

Zaczęliśmy się całować, a nasze usta szalały. Uświadomiłam sobie, że wczoraj wszystkiego próbowaliśmy, poznawaliśmy się, a dzisiaj wiemy co możemy zrobić, do czego się posunąć. Zdjęłam jego koszulkę, która po chwili wylądowała na podłodze. Łukasz zaczął zjeżdżać z pocałunkami coraz niżej, a potem moja koszulka podzieliła los koszulki Łukasza. Zostałam w samej bieliźnie. To był pierwszy chłopak, który mnie tak widział. Zaczęłam się denerwować, chłopak musiał to zacząć czuć, bo nie przesuwał się ustami niżej, jakby czekał na pozwolenie. Wtedy do pokoju weszli jego rodzice.
-Łukasz! Co ty do diabła robisz?!
Speszona weszłam pod kołdrę i delikatnie uśmiechnęłam się
-Mamo, tato, poznajcie Orianę. To moja dziewczyna.
-Od kiedy?-spytała mama
-Od wczoraj-uśmiechnął się delikatnie i złączył nasze dłonie.
-Witaj, jestem mamą Łukasza, miło mi Cię poznać-i podała mi dłoń. Pociągnęłam za sobą kołdrę i uścisnęłam jej rękę
-Mi państwa także miło poznać.
-Mamo, może zostaw nas samych, co? Oriana musi się ubrać.
-Dobrze, chodź skarbie-i pociągnęła ojca Łukasza, który cały czas był cicho i tylko się uśmiechał
-Och, przepraszam kochanie-powiedział Łukasz i delikatnie musnął moje usta swoimi.
-Nic się nie stało-uśmiechnęłam się
-Mieli wrócić wieczorem, nie o 11:00
-Co?! Już jest 11:00?!
-Yhym. A co się stało?
-Tato miał mnie odebrać.....-powiedziałam smutnym głosem
-Nikt Cię nie będzie odbierał, ja z Tobą pojadę-uśmiechnął się i złapał moją rękę
-Naprawdę?-spytałam niedowierzając mu
-Oczywiście
-Jesteś kochany-cmoknęłam jego usta i sięgnęłam po koszulkę-Teraz się ubiorę, potem pojedziemy, dobrze?
-Yhym. Sprawdzę o której mamy pociąg-powiedział Łukasz i sięgnął po komputer. Ja w tym czasie się ubrałam, po czym usiadłam za nim na łóżku, kładąc mu głowę na ramieniu-Mamy pociąg za godzinę. Damy radę?
-Tak, spokojnie. Tylko musimy w takim razie za 10 minut wyjść.
- Zaścielę łóżko i możemy wychodzić. A....no i jeszcze coś na siebie założę-spojrzał na swoją gołą klatkę i zaśmiał się.
Po półtorej godziny byłam już w domu. Rodzice o nic się nie pytali, chyba myśleli że jestem zmęczona co było prawdą. Po obiedzie zasnęłam.....

poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 7

   Yeah! Sobota! Wstałam dzisiaj o 11:00. Wreszcie się wyspałam, ale pomimo to nie miałam ochoty na wyjście z łóżka. Wzięłam do ręki telefon i weszłam na facebooka. Po chwili ujrzałam na ikonce messengera pomarańczową jedyneczkę. Oho, ktoś mnie kocha od rana. Okazało się, że to Iglak:
 "Dzień dobry śpiąca królewno :*"
"No hej, ranny ptaszku. Co tam? :)"
"A nic, nic. Co robisz dzisiaj wieczorem?"
"Chyba nic, czemu?"
"No to jesteś zajęta :D"
"Nie, nie mam chłopaka XD"
"Hahaha chodzi mi, że już masz plany na wieczór, głuptasie"
"A skąd ty to możesz wiedzieć? O.o"
"Bo zabieram Cię na imprezę. Co ty na to?
"A ja na to jak na lato :P"
"Czyli idziesz?"
"No pewnie"
"Super! Będę u Ciebie o 18:00, oki?"
"Spoko. To ja wstaję i szukam ubrań na wieczór"
"To ty jeszcze nie wstałaś?! Ale z Ciebie leń! :P"
"Znalazł się"
"Dobra, pa :* Do wieczora"
"Pa    xoxo"
Powoli zsunęłam się z łóżka i poczułam błogi zapach. Mama robiła naleśniki. Czyli wreszcie coś pysznego. Nie żeby moja mama nie umiała gotować, ale te mięsa i zupy mnie męczyły. A naleśniki uwielbiałam. Pospiesznie ubrałam to:


Zeszłam na dół i przywitałam rodziców.
-Cześć śpiochu-odpowiedział tato-Jak Ci się spało?
-Dobrze, dziękuję. Co na śniadanie?
-Oriana, śniadanie było 2 godziny temu. Teraz poczekaj godzinkę, robię właśnie naleśniki na obiad. Wytrzymasz, prawda?
-Oczywiście! Na naleśniki zawsze warto czekać!
-Masz jakieś plany na dzisiaj, córciu?-spytał tato
-Właśnie chciałam z Wami o tym porozmawiać. Mój kolega z klasy zaprosił mnie dzisiaj na imprezę....i chciałam się zapytać, czy mogę z nim iść.
-Ja się zgadzam-powiedziała mama
-Ja też, ale co będziesz robiła po imprezie? No bo na pewno skończy się koło 3 nad ranem, a ja o tej porze nie będę po Ciebie jechał....
-Poczekaj, tatuś. Zadzwonię do Łukasza i się zapytam, czy mogłabym u Niego przenocować, dobrze?
-Dobrze. Dzwoń i daj mi za chwilkę znać
-Dobrze!-krzyknęłam i poleciałam do pokoju. Złapałam za telefon i wykręciłam numer Łukasza
-Hej, Oriana!
-No cześć. Słuchaj, mam do Ciebie sprawę.
-Dawaj.
-Czy mogłabym dzisiaj po imprezie u Ciebie nocować?
-No pewnie, że tak. Myślałem, że to logiczne, że skoro Cię zapraszam na imprezę, to załatwiam tez nocleg.
- No, nie było aż takie logiczne-zaśmiałam się
-Czyli wszystko omówione?
-Tak.....to znaczy....mam ubierać sukienkę czy spodnie i jakiś top?
-Jak Ci będzie wygodnie. Idziemy do klubu, tam większość dziewczyn jest w sukienkach.
-Oki. Do zobaczenia
-Pa
Pospiesznie zeszłam na dół i oznajmiłam:
-Śpię u Łukasza. Tyle, że jutro musicie mnie odebrać.
-Oczywiście, kochanie. Odbiorę Cię, tylko dasz mi znać o której, dobrze.
-OK. Ja idę poszukać czegoś na imprezę.
-Dobrze. Zejdź za pół godziny, to pomożesz mi przy obiedzie.
-Dobrze mamo-i pognałam na górę. Nie wiedziałam w co mam się ubrać. Stałam przed szafą dobre 20 minut, aż w końcu przypomniałam sobie, że mam sukienkę od Anki! Wtedy usłyszałam mamę:
-Kochanie, zejdź do mnie.
-Już idę-krzyknęłam i pognałam na dół.
Zanim zjadłam i posprzątałam pokój wybiła 16:00. Cholera! Tylko 2 godziny mi zostały! Szybko poszłam wziąć prysznic. Po chwili ubrałam to:


Potem zrobiłam taki makijaż i stwierdziłam, że odwaliłam kawał dobrej roboty:

 Włosy nakręciłam, a po chwili opadały one lekko na moje ramiona. Sama do siebie stojąc w lustrze puściłam oczko i zeszłam na dół. Zauważyłam na stole karteczkę:
"Córuniu, poszliśmy do sąsiadki. Tu masz pieniądze, gdyby były Ci one potrzebne. Baw się dobrze! Całuski, rodzice"

Po chwili usłyszałam jak ktoś puka do drzwi. Stał tam Łukasz.
-WOW. Wyglądasz....przepięknie-powiedział
-Dzięki. Wejdziesz?
-Nie, musimy się spieszyć. Chodź, taksówka czeka.
Wzięłam ze sobą pieniądze od rodziców, torebkę i wyszłam z Łukaszem, kierując się w stronę taksówki.

Po około godzinie byliśmy na miejscu. Wchodząc do klubu zobaczyłam masę dziewczyn w sukienkach. Uznałam, że nie wyglądam tak źle. Po chwili poczułam, jak Łukasz mnie bierze za rękę.
-Nie chcę, żeby ktoś mi Cię zwinął-uśmiechnął się do mnie-W końcu dzisiaj jestem za Ciebie odpowiedzialny. Chcesz się coś napić?
-Chętnie
Skierowaliśmy się w stronę baru, gdzie zamówiliśmy drinki. Po chwili weszliśmy na parkiet. Blondyn położył swoje ręce na moich biodrach, ja lekko rzuciłam swoje dłonie na jego szyję. Zaczęliśmy tańczyć. Wtedy poczułam motylki w brzuchu. To mogło trwać wiecznie. Liczyliśmy się tylko ja i Łukasz. Poczułam, jak blondyn powoli przyciąga mnie do siebie coraz bliżej, a po chwili......

sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 6


   Fuck!!! Wiedziałam, że spanie z przyjacielem nie będzie normalną rzeczą, ale żeby aż tak? Nie wiem jakim cudem, ale Maciek przytulał mnie, a moja głowa leżała na jego klacie. Dobrze, że ubrana byłam......Mam nadzieję, że nic się nie działo w nocy.
-Jeju!-krzyknął Maciek-Przepraszam-i szybko zabrał swoje ręce z mojego ciała
-To ja przepraszam-zdjęłam głowę, położyłam na poduszce i zarumieniłam się
-Nie wiedziałem, że tak się stanie.....tzn że obudzimy się tak. Gdybym wiedział, to uwierz, spałbym na podłodze.
-Spokojnie. Ważne, że do niczego nie doszło.
-A chciałabyś?-uśmiechnął się szyderczo
-No co ty! Z Tobą? Nigdy-"Z Tobą? Zawsze i wszędzie!" pomyślałam-A ty?
-Co ja?
-Ty byś chciał?-i schowałam wzrok
-No pewnie, że jesteś ładna. Ale jesteś moją przyjaciółką i kocham Cię jak siostrę. Ale wiesz, zawsze spoko-puścił mi oczko i poczochrał moje włosy
-Ej!
-No co?
-Nie rób tak!
-Ale jak? O tak?-i znów poczochrał mi włosy śmiejąc się
-Proszę.....-powiedziałam
-No dobra, dobra. Oki, bejbe. Ja wstaję i idę robić śniadanie.
-Dobra. Poproszę podwójne cappuccino-powiedziałam i wystawiłam język
-Szlachcianka się znalazła-odpowiedział
-No a co ty myślisz? Hahaha
Maciek powoli wstał. Wtedy dopiero zobaczyłam, jaki był umięśniony. Musiał bardzo dużo ćwiczyć, kiedy zerwaliśmy ze sobą kontakt. Powoli zsunęłam się z łóżka i zaczęłam szukać moich ubrań. Po chwili je znalazłam, ale okazało się, że są brudne. W końcu, cały dzień je wczoraj nosiłam.....
-Maciek!-zawołałam
-Tak?-odpowiedział
-Chodź tu na chwilkę
-Już idę.
W ciągu minuty przyszedł i spytał:
-Co się stało?
-No bo.....ja nie mam w czym iść do szkoły......
-Aha.....No dobra, poczekaj chwilkę, oki?
-Yhym
Podszedł do szafy i zaczął czegoś szukać. Po chwili rzucił mi to:
 -Może być? Na pewno będzie za duża...
-Tak, jest świetna! Dziękuję-i dałam mu buziaka w policzek
-Nie ma za co.
-Aha, zapomniałabym-i wyciągnęłam z torby bluzę, którą pożyczył mi dwa dni wcześniej-To chyba Twoje-i uśmiechnęłam się do Niego
-Hmmmm....no, chyba miałem taką samą-zaśmiał się-Przebieraj się księżniczko, za 5 minut śniadanie
-Dobrze, ale musisz wyjść
-Ah, tak, zapomniałem. Już idę.
Po chwili wyszedł, a ja szybko się ubrałam w bluzę. Była cała przesiąknięta jego zapachem, który wciągnęłam i poszłam do łazienki. Dobrze, że wzięłam dzień wcześniej kosmetyczkę. Po chwili miałam na sobie lekki makijaż i wyszłam z łazienki. Poczułam zapach tostów i kawy z cynamonem. Yhh....moja ulubiona. 
-Już? Wystrojona?-spytał widząc mnie
-Tak-uśmiechnęłam się-I jak wyglądam?
-Super-podszedł do mnie, dał mi całusa w policzek i przytulił-Oki, mamy jeszcze 20 minut i jedziemy do szkoły.
-Zdążymy?
-No pewnie. Stąd jest 15 minut drogi-uśmiechnął się, podszedł do stołu, odsunął krzesło i powiedział-Proszę do stołu.
-Dziękuję-i usiadłam jak dama. Po chwili Maciek podał mi tosty i kawę.
-Proszę. Mam nadzieję, że będzie Ci smakować-uśmiechnął się i usiadł naprzeciwko mnie. Po 5 minutach usiedliśmy razem na kanapie i włączyliśmy telewizor. Nagle doszły do nas wiadomości:
"Drodzy mieszkańcy Wrocławia. Mamy dla Państwa złą wiadomość. Dziś nie będą jeździć tramwaje oraz autobusy, których trasa biegnie przez Plac Jana Pawła II, z powodu awarii. Pękła rura pod Akademią Muzyczną, tak więc jest ona zalana. Tak więc, odwołane są tam zajęcia na ten tydzień. Autobusy i tramwaje także nie będą jeździć tą trasą w tym tygodniu...."
-Że co? Jak teraz dojadę do szkoły?-zaczęłam panikować
-Spokojnie-objął mnie ramieniem-Boisz się jazdy na motorze?
-Nie. Czemu?
-No to ubieraj się. A, sorry, ty już jesteś ubrana, bo oczywiście nie masz nic więcej, prawda?
-Yhym-uśmiechnęłam się 
-Łap-i rzucił we mnie skórzaną kurtką, a sam wziął do ręki dwa kaski i kluczyki-Chodź. Pokażę Ci coś.
Wyszliśmy z mieszkania i skierowaliśmy się na parking. Ujrzałam tam to cacko:
-To...to...to twoje?-zapytałam
-Yhym. Podoba Ci się?-spytał przytulając mnie od tyłu
-No pewnie! Tyle, że.....
-Co? Coś się stało?-odwrócił mnie do siebie tak, że patrzyliśmy sobie w oczy
-Ja...ja nigdy nie jechałam na motorze...-i schowałam wzrok.
-Czyli...będę tym pierwszym? Kochanie!-wziął mnie na ręce i zaczął się ze mną kręcić
-Głupek! Nigdy!
-Hahaha. Wiesz, że to były żarty, przecież-popatrzył mi się w oczy-Wsiadaj
-No...dobra.
-Spokojnie, nie bój się. Nie jeżdżę jak szaleniec. Nie masz się czego bać ze mną
-Oki. Trzymam Cię za słowo-podeszłam do motoru i usiadłam. Przede mną siedział Maciek, który po chwili założył mi kask.
-Teraz złap mnie w pasie-powiedział podnosząc kurtkę. Nie wiedziałam jak to zrobić, ale po chwili przyjaciel mną pokierował i wjeżdżaliśmy na ruchliwe ulice miasta. Poczułam wiatr we włosach i takie miłe uczucie. Pierwszy raz jadę na motorze i to z moim przyjacielem, osobą w której się zakochałam....Nic dodać, nic ująć. Po 10 minutach byliśmy przed szkołą. Wszyscy wchodzący do szatni dziwnie się na nas patrzyli, jak gdyby nigdy nie widzieli motoru. Maciek zszedł z niego, zdjął mi kask i podniósł mnie do góry, ściągając mnie z motoru. Po chwili postawił mnie na ziemię i zapytał:
-I jak? Żyjesz?
-Tak
-A podobało Ci się?
-Oczywiście!-przytuliłam go mocno do siebie i szepnęłam-Dziękuję
-Za co?
-Że mnie nie zabiłeś!!!
-Należy mi się buziak-uśmiechnął się szyderczo
-Co?! Nigdy!
-Jesteś pewna?-wziął mnie na ręce i zaczął nieść do szkoły. Zaczęłam krzyczeć:
-Co ty robisz?! Postaw mnie!
-Nigdy! To jest kara
-Śmieszny jesteś.
-Nie. To ty jesteś śmieszna, jak Cię teraz niosę.
-Proszę, postaw mnie
-Dopiero jak dojdziemy do Twojej klasy. Ale buziak i tak mi się należy-i wystawił język
-Zapomnij, kochaniutki. Za to niesienie po całej szkole i zbłaźnienie mnie?
-Czyli codziennie będę przychodził tylko po to, żeby Cię przenieść i narobić Ci siary haha
-No dobra, dostaniesz tego buziaka. O! Tutaj mam teraz lekcje!-zobaczyłam Iglaka i zaczęłam mu machać.
-O....cześć Oriana. Hej Maciek
-Cześć-odpowiedzieliśmy zgodnie z przyjacielem
-Teraz proszę, puść mnie, dobrze?-spytałam
-Oczywiście. Ale buziak się należy
-Już, już-Maciek postawił mnie na korytarzu i wystawił policzek. Dałam mu całusa i po chwili chciałam wejść do klasy, bo zabrzmiał już dzwonek, ale ktoś mnie złapał za rękę i pociągnął w drugą stronę.
-Co robisz po lekcjach, księżniczko?-spytał Maciek
-Nie mam planów.
-Oki. Czekaj pod szkołą na mnie. Pa-i dał mi buziaka
-Pa
Powoli przesunęłam się w stronę mojej ławki, usiadłam i zaczęła się nudna lekcja polskiego...


   Jak się okazało, Maciek pojechał ze mną do domu. Moja mama bardzo się ucieszyła na jego widok, ale też z tego, że mam kogoś znajomego, kogoś komu mogę zaufać koło siebie. Do wieczora miło siedzieliśmy w moim pokoju, oglądnęliśmy jeden film, po czym Maciek musiał jechać do domu. A ja spokojnie poszłam spać, marząc o moim księciu z bajki.....

niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 5

A więc, nadszedł mój pierwszy dzień w szkole.... Zaczynam się bać, bo nikogo tu nie znam. Ale może nie bedzie tak źle? Zobaczymy. Mam nadzieję, że nie będę tak jak w innych szkołach "rudą", bo nie zniosę tego. Ale teraz już od początku będę miała komu się wygadać i tu jest tego wszystkiego plus. O kim mówię? O Maćku..... O którym cały czas myślę, a przecież wczoraj go spotkałam od tak długiego czasu..... Chyba się zakochałam. Nie wiem co o tym myśleć.... Pewnie, że podoba mi się. Ostatnio kiedy go widziałam był brzydki i w ogóle inny. A wczoraj? Byl zupełnie inny. Z chłopaka, który niczym się nie przejmował i miał wszystkich gdzieś, zrobił się ktoś troskliwy, miły......Uhh...  Tak dobrze się z nim wczoraj czułam.... Taka bezpieczna, kochana. Chciałam, żeby nasze spotkanie trwało wiecznie. O tyle dobrze, że dzisiaj przychodzi do mnie do szkoły.
-Orianko!!! Wstawaj! Czas do szkoły, córeczko!
-Już idę, mamo!
Dobra, czas wstawać. Ubrałam się w to
 i zeszłam na dół, po czym zobaczyłam mamę w kuchni. Pierwszy raz od dłuższego czasu, robi mi śniadanie rano.
-Kochanie, mogą być na śniadanie tosty z kawą?
-Tak, oczywiście. Odwieziecie mnie do szkoły?
-Tak. Tato bedzie Cię odwoził codziennie, bo pracuje niedaleko. Ale wracać będziesz sama, dobrze.
-Yhym. Mamuś, muszę się spieszyć, bo tato już chyba w samochodzie czeka.
-Masz rację. Proszę-podała mi śniadanie i powiedziała-Miłego dnia w szkole.
-Dziękuję. Pa!
Wyskoczyłam z domu i wsiadłam do samochodu. Po 30 minutach byłam już w szkole. Podeszłam pod moją klasę i zobaczyłam chłopaka. Byl blondynem, dość wysokim. Miał na sobie białą koszulkę z house'a i rurki. Usiadła koło niego i założyłam słuchawki, a po chwili w moich uszach zabrzmiał Zedd. Poczułam jak ktoś mnie lekko popycha. Odwróciłam się i zobaczyłam blondyna.
-Tak?-spytałam
-To ty jesteś nową uczennicą w naszej klasie?- jeju, jakie oczy ^^
-Chyba tak-lekko podniosłem kąciki ust
-Łukasz jestem-podał mi rękę
-Oriana-uścisnęłam rękę
-Piękne imię tak samo jak jego właścicielka-uśmiechnął się, na co moje policzki się zarumieniły
-Dziękuję
-Czego słuchasz?
-Zedd
-Naprawdę? Czyli nie jestem sam-złapał jedną słuchawkę i włożył do ucha.
Po 3 piosenkach doszedł jakiś chłopak.
-Iglak!
-O, hej-Łukasz wstał i przywitał się z chłopakiem- Poznacie się-pomógł mi wstać i ciągnął dalej-To jest Olek, a to-wskazał na mnie-Oriana, nasza nowa koleżanka z klasy.
-Hej-Olek podał mi rękę
-Miło cię poznać-uśmiechnęłam się
-Co tam Iglak? Dalej jesteś z Natalią?
-Nie. Zdradziła mnie z Adamem-Łukasz posmutniał
-Jaką dziwka! O sorry. Emocje-Olek popatrzył na mnie
-Spoko. Nie wiem kim jest Natalia, ale tak się nie robi. To jest okropne. Jak nie chcesz z kimś być, to powiedz mu to i dopiero bierz się za kogoś innego, a nie liż się z dwoma naraz. To po prostu obrzydliwe, jak dziewczyny nie szanują tego, co mają....
-Dobrze mówisz. A nasz Łukasz się głupio zakochał i nie słuchał przyjaciela, jak ten mu mówił że ta laska nie jest dla niego. Za to ty, to co innego-mówiąc to Olek się uśmiechnął
-Ale my nie jesteśmy razem-odparłam choć niechętnie-Poznaliśmy się jakies 20 minut temu.
-Zawsze spoko. Dobra, idę do szatni. Może ktoś już przyszedł.
-Spoko-powiedzieliśmy razem z Łukaszem, po czym zaczęliśmy się śmiać
-Ale synchrom-powiedziałam
-No. Przepraszam za Olka. On czasami jak coś powie...
-Spoko. To nawet było miłe-uśmiechnęło się i spojrzałam w oczy Łukaszowi. Staliśmy tak patrząc sobie w oczy dopóki jakąś dziewczyna nie podeszła.
-Oooooo. Iglak znowu podrywa hahaha
-Monika. Chodź tu-przytulił ja i powiedział-można tak przyjaciela osądzać?
-A kłamie? Bo mi się wydaje że nie-i pokazała mu język-A tak w ogóle to jestem Monika
-Briana
-Fajny kolor włosów. Farbowałaś?-spytała
-Nie. Mam takie naturalne.
-Ale masz fajnie! Też tak chce.
-Uwierz, że nie. Cały czas słyszysz jak ktoś woła: "ruda!" albo "rudzielec".
-No to teraz nie będą już tak wołać, prawda Iglak?-spytała Monika
-Tak jest! Od dzisiaj będziemy twoimi ochroniarzami!-powiedział dumnie Łukasz
-Hahaha-zaśmiałam się-Zawsze spoko. Ale ile mam Wam płacić?
-Hmmmmm......może być czekolada raz na dwa tygodnie?
-Yhym. Czyli teraz muszę kupić tonę czekolady-uśmiechnęłam się od ucha do ucha, a po chwili razem z Łukaszem wróciliśmy do słuchania muzyki. Nie poznałam jeszcze całej klasy, bo część jest jeszcze na wakacjach, ale ogólnie nie jest źle. Pod koniec ostatniej lekcji czyli matematyki, ktoś zapukał do drzwi.
Wiecie kto to był? Maciek. Wszedł do klasy, przeprosił nauczycielkę za zamieszanie podszedł do mnie. Cała klasa patrzyła się na mnie bardzo dziwnie. Dał mi buziaka w policzek i zostawił karteczkę na ławce, po czym pożegnał nauczycielkę i wyszedł. Iglak, z którym siedziałam na matmie miał "WTF?!" na twarzy, a ja tylko lekko się uśmiechnęłam. Nauczycielka nic nie mówiła, jak gdyby nigdy nic. Po chwili Iglak zaczął rozmowę:
-Kto to był? Twój chłopak?
-Nie, no co ty-uśmiechnęłam się-To mój przyjaciel. Ale to bardzo długa historia. Kiedyś Ci ją opowiem
-A może dzisiaj po lekcjach nastąpi to "kiedyś"? Co ty na to? Chyba, że masz inne plany.
-Poczekaj, zobaczę co jest na tej karteczce i Ci powiem, oki?
-Ok-odpowiedział i zajął się liczeniem następnego zadania. Ja natomiast rozwinęłam karteczkę i przeczytałam jej treść:
"Pamiętasz o dzisiejszym spotkaniu? Pewnie, że pamiętasz :P  Tu masz mój numer, gdybyś nie mogła mnie znaleźć. Mam nadzieję, że nie miałaś problemów, przez moje wejście smoka na lekcji xD  Mam dla Ciebie dobrą wiadomość. Uważaj jak będziesz wychodzić z klasy-może na siebie wpadniemy! Całuski :*
PS Gdzie dzisiaj idziemy? Zastanów się, bo ja nie znam tego miasta :/  "
 -No? I co Ci tam napisał?-spytał Iglak
-Głupoty. Ale faceci już tak mają-odparłam
-Co?! Czy ja piszę głupoty?! A, no tak, jeszcze nie wiesz-i wystawił język
-Iglewicz! Rozumiem, że jesteś podekscytowany siedzeniem z nową koleżanką, ale umawianie się na randki, to nie na lekcji matematyki! Zrozumiałeś mnie?-krzyknęła nauczycielka
-Tak, proszę pani.
-A teraz do tablicy!
-Już idę....-wstał smutnie i podążył za nauczycielką do tablicy
Dobrze, że dała mu w miarę proste zadanie i rozwiązał je. Po lekcji wyszłam z klasy, ale Maćka nie było. Trudno się mówi, pewnie jest na dole. Zeszłam razem z Iglakiem pod szafki, zostawiłam część książek i wyszliśmy na dwór. Napisałam do Maćka gdzie jest i okazało się, że idzie za nami. Razem z Iglakiem zaczęliśmy się śmiać z siebie, że nie zauważyliśmy go. Iglak poznał Maćka i razem podążyliśmy na przystanek. Kiedy przyjechał nasz tramwaj, podszedł do mnie Iglak, przytulił mnie i dał całusa w policzek. Zarumieniłam się, ale powiedziałam "cześć" i wsiedliśmy z Maćkiem do tramwaju.
-Ooooo....Widzę, że romans się szykuje-powiedział Maciek i wystawił język
-Hahaha śmieszny jesteś. Zwykły kolega
-Nie taki zwykły. Nie widzisz, jak się na Ciebie patrzył?-spytał
-Nie. A jak się miał patrzeć? Normalnie-uśmiechnęłam się
-No, nie tak normalnie. Ja-wskazał na siebie-znam się na tym. Zabujał się w Tobie
-Co ty! Żartuj sobie ze mnie.
-Nie żartuję. Dobra, wysiadamy.
Przeszliśmy kawałek po Rynku, po czym weszliśmy do pizzerii. Maciek usiadł naprzeciwko mnie i złożył zamówienie.
-No. To jak pierwszy dzień w szkole?-spytał
-Dobrze. Nie ma jeszcze żadnych uwag, choć upomnienie było.....ale co tam, nowa szkoła, trzeba się pokazać od najgorszej strony, prawda?-uśmiechnęłam się
-A za co to upomnienie? Bo jestem ciekaw
-Za gadanie z Iglakiem. To znaczy, to on dostał upomnienie, które się tyczyło tego, że gadaliśmy przez całą lekcję.
-I to następny argument za tym, że się w Tobie zakochał. Nie dba o lekcje, ma je głęboko gdzieś, woli pogadać z Tobą.
-Błagam, przestań.
-No co? Stwierdzam fakty. A ty go bronisz. Czyli też, go bardzo lubisz
-Nie! Lubię go, jak kolegę.
-Yhym......znam już takie co mówiły tak samo, a potem....
-Przymknij się już-zaśmiałam się
-Ha! Widzisz? Ja mam zawsze rację. Tak samo jak kiedyś
-Nie zawsze, ale ok.
W pewnym momencie przyszła do nas kelnerka i podała pizzę. Zaczęliśmy jeść, po czym Maciek powiedział:
-Czy ty kiedyś się nauczysz jeść?
-Czemu?
-Jesteś brudna-zaśmiał się
-Serio? Muszę się zapisać na lekcje jedzenia
-Nic się nie zmieniłaś-uśmiechnął się
-Dobra, gadaj gdzie jestem brudna.
Po chwili wskazał swój kącik ust. Sprawdzałam, ale nic tam nie było
-Kłamiesz! Nie jestem brudna!
-Jesteś!-powiedział śmiejąc się
-Ciekawe gdzie...
Pochylił się nad stolikiem, tak że nasze twarze były blisko siebie. Czułam jego oddech na mojej skórze. Zrobiło mi się ciepło, poczułam motylki w brzuchu. Po chwili zauważyłam, jak swoimi palcami dotyka delikatnie mojej skóry.
-Widzisz?-powiedział pokazując brudny palec
-No, miałeś rację
Polizał swój palec, a po godzinie wyszliśmy. Wtedy o czymś sobie przypomniałam.
-Podobno masz dla mnie niespodziankę-uśmiechnęłam się
Maciek na chwilkę się zatrzymał, popatrzył mi w oczy i powiedział:
-Gram w koszykówkę, to wiesz. A dzisiaj Twoja szkoła zaproponowała mi granie w ich WKSie.
-I co? Zgodziłeś się?
-Tak
-Jeju, gratuluję Ci-dałam mu buziaka
-Ale nic nie udało by się bez Ciebie-uśmiechnął się
-Czemu?-spytałam
-Bo gdybyś nie zadzwoniła, gdybyśmy się nie spotkali.....nic by się bez Ciebie nie udało Oriana. Dziękuję Ci-dał mi buziaka i zaczął kręcić się ze mną. Poczułam wtedy takie dziwne uczucie.....Po chwili opuścił mnie na dół-A może pójdziemy do mnie? Oglądniemy jakiś film.....
-Nie mam nic przeciwko. Akurat nie mam żadnych lekcji, więc....mam dużo czasu-uśmiechnęłam się i poszliśmy do Maćka do domu. Włączył komedię i usiedliśmy na kanapie. Jak za dawnych czasów położyłam nogi na jego kolanach. W czasie trwania drugiego filmu zaczęłam zasypiać.....



Obudziłam się w objęciach Maćka. Byłam przytulona do jego klatki, on obejmował mnie delikatnie rękami. Czemu jeszcze nie jestem w domu? Jest 21:30, a ja jestem u Maćka, leżąc z nim na kanapie. Cholera! 5 nieodebranych połączeń. Wysłałam mamie szybkiego smsa:
"Przepraszam, że nie odbierałam. Poszliśmy do Maćka i zasnęłam."
Po chwili dostałam zwrot:
"Nic się nie stało, kochanie. My jesteśmy u znajomych, więc na pewno nie przyjedziemy po Ciebie. A może mogłabyś dzisiaj nocować u Maćka? Oczywiście jeśli chcesz, a on nie ma nic przeciwko. Książki i tak masz w szafce, prawda?"
Szybko napisałam:
"Tak, książki są w szkole. A Maciek na pewno nie będzie miał nic przeciwko. Do jutra, pa :* "
-Ojej. Która już godzina?-zapytał Maciek
-21:30.....Maciek.......mogę się coś zapytać?
-Oczywiście.
-Moi rodzice są u jakichś znajomych i nie mam jak wrócić do domu, bo pociągi o tej godzinie nie jeżdżą.....mogę u Ciebie przenocować?
-Jasne. Tylko jest jeden problem.....Bo my mamy tylko 2 łóżka....
-Będę spać na podłodze.....-odpowiedziałam
-Nie, no co ty! Damy jakoś radę....Przecież nie raz w dzieciństwie spaliśmy razem, prawda?
-Ale wtedy byliśmy dziećmi, Maciek....
-Wstydzisz się?-spytał podchodząc do mnie
-Trochę....
-Dasz radę. A rano pojadę z Tobą do szkoły. Chodź, dam Ci coś na noc-i pociągnął mnie do swojego pokoju. Dał mi za dużą na mnie o co najmniej 2 rozmiary koszulkę i zaprowadził do łazienki-Idź się przebierz, przygotuj do spania, ja zrobię jakieś kanapki i herbatę, co ty na to?
-Oki. Będę za chwilę.
Zdjęłam z siebie wszystko oprócz bielizny i założyłam koszulkę Maćka.....Wtedy mój nos zaatakował jego zapach, który tak pokochałam. Takie wieczory chcę codziennie. Tyle, że mam problem. Zakochałam się w dwóch chłopakach. Bo Iglak też mi się zaczął podobać....Ale i tak z Maćkiem by nic nie wyszło, więc co tam. A Maciek mówi, że podobam się Iglakowi, więc zobaczymy co z tego wyjdzie. Powoli skierowałam się z łazienki do kuchni, gdzie zobaczyłam tatę Maćka.
-Dobry wieczór-powiedziałam
-Orianka! Jak dawno się nie widzieliśmy!-podszedł do mnie i mnie przytulił-No, ale teraz będziemy się widywać częściej, skoro jesteś z Maćkiem-uśmiechnął się do mnie
-Proszę pana, ale my nie jesteśmy razem......
-Jak to?
-Nie....po prostu dzisiaj moi rodzice są u jakichś znajomych i nie miałam jak wrócić do domu, więc...
-Więc zaproponowałem Orianie, żeby u nas przenocowała-dokończył Maciek
-Aha.....no dobrze, ja pójdę spać, bo jutro mam na 5:00 spotkanie. Dobranoc, dzieci
-Dobranoc-odpowiedzieliśmy z Maćkiem
-Że mój ojciec nie umie być cicho-powiedział Maciek
-Oj tam, przecież nic się nie stało. A poza tym, to normalne że tak pomyślał, bo mam na sobie Twoją koszulkę i nocuję tutaj.
-Masz rację. Chodź, bo herbata wystygnie.
Po zjedzonej kolacji położyłam się do łóżka.
-Ok, ja śpię po jednej stronie, ty po drugiej, tak?-spytał Maciek
-Wiesz, że i tak to nie wypali, bo ja się okropnie wiercę.....-zaśmiałam się
-A no tak, czyli bez zasad hahaha-odpowiedział
-Bez zasad. Ale ostrzegam, kołdra jest moja. Pogryzę jak mi ją zabierzesz!!!
-Oki.
Położyliśmy się i poczułam jak Maciek daje mi buziaka
-To dobranoc.
-Dobranoc-odpowiedziałam i zaczęłam zasypiać.......
 

I jak Wam się podoba? Czekam na komentarze i obserwacje :)