WAŻNA NOTKA POD POSTEM!!!
perspektywa Łukasza
Oriana się w końcu obudziła. Podobno niedługo nas tam wpuszczą, ale tylko na chwilę, żeby jej nie męczyć. Na razie jest u niej jej mama. Cholera, nigdy nie bałem się o nikogo tak, jak o nią teraz. Może nie powinienem tak myśleć, ale co by było, gdyby zmarła? Gdyby nie było dla niej serca do przeszczepu, albo po prostu nie przeżyłaby operacji? Nie wiem, czy dałbym sobie z tym radę. Jest dla mnie ważna, pomimo że znamy się tak krótko i oddałbym wszystko, byle żeby nie musiała leżeć w szpitalu, żeby mogła normalnie żyć. Ja zawsze miałem wszystko, w życiu nic złego mnie nie spotkało, a Orianę? Od dziecka jest chora, ma problemy i one się nie kończą, tylko ciągną za nią. Czemu ja nie mogę tam leżeć? Czemu mnie choć raz nie może spotkać coś złego? Po chwili rozmyślań świat zaczął zanikać, a ja wstąpiłem do krainy Morfeusza, myśląc o Orianie.
perspektywa Oriany
Obudziło mnie trzaśnięcie drzwi. Po chwili ujrzałam przed sobą dość młodego lekarza. Brunet, wysoki, zielone oczy. Można by powiedzieć: "marzenie nastolatek". Wziął kartę lekarską, popatrzył i po chwili usiadł koło mojego łóżka.
-Jak się pani czuje?-spytał
-Nie najgorzej, ale nie najlepiej-odpowiedziałam
-Co to znaczy? Mogłaby się pani bardziej określić?
-Oczywiście. Czuję ból przy sercu, ale nie jest on nie do wytrzymania. Czuję się osłabiona, no i to chyba tyle-powiedziałam spokojnym głosem.
-Dobrze, teraz Cię zbadam-powiedział to i podniósł się z krzesła, po czym przystąpił do badań. Chwilkę to trwało-Widzę poprawę od wczorajszego dnia.
-Wczorajszego dnia? Czy to oznacza, że.....
-Tak, byłaś tu przez całą noc. Twój organizm jak na razie jest bardzo słaby, wymęczony.
-Co mi jest, doktorze?
-Myślę, że przy tej rozmowie powinien być ktoś z bliskich, więc....-i zaczął się zbliżać do drzwi. W ostatniej chwili złapałam go za nadgarstek.
-Doktorze, proszę powiedzieć!-podniosłam głos
-No dobrze.....a więc, twój stan nie jest dobry, powiedziałbym że jest do bani. Twoje serce jest za słabe, żeby pociągnąć na dłuższą metę. Jeśli nie będziesz miała przeszczepu serca, przeżyjesz może miesiąc, może półtora, ale nie więcej.
Do moich oczu napłynęły łzy. Bo miesiąc to nie jest dużo czasu, a serca nie znajduje się z dnia na dzień. Można na nie czekać miesiącami, latami, a ja tyle czasu nie mam. Poza tym mogę nie przeżyć operacji. Czyli, właśnie dobiega koniec mojego życia.....
-A....jakie są szanse......że....że znajdzie się dla mnie serce?-spytałam przez płacz. Lekarz usiadł na moim łóżku i wziął moją dłoń.
-Masz 70%-80% bo zaliczasz się do osób, które muszą mieć przeszczep już teraz. Jesteś czwarta w kolejce, ale to może się zmienić. Mogę Ci obiecać, że serce się dla Ciebie znajdzie i to w najbliższym czasie. Tylko nie płacz.
-A....moi rodzice już wiedzą?
-Tak, Twoja mama już wie, brat i ciotka też.
-Brat? Ciotka? O kim pan mówi?-automatycznie się rozbudziłam
-Na korytarzu czeka Twoja mama, jakiś blondyn i kobieta. Są podani jako Twój brat i ciotka.
Łukasz......Pewnie siedzi tu od wczoraj. Ale ta kobieta? Ciekawe kto to....
-Ach, tak.
-Czyżby oni nie byli tymi, za kogo się podawają?-spojrzał na mnie i zaśmiał się-Spokojnie, nic nie powiem. Rozumiem, że jesteś ważna dla wielu osób, a inaczej nikt by ich tu nie wpuścił. Chcesz żeby przyszli, czy potrzebujesz jeszcze chwilki?-spytał zatroskanym głosem.
-Niech wejdą, ale za za 5 minut, dobrze?
-Oczywiście, przekażę im to. Do zobaczenia później.
-Dziękuję-uśmiechnęłam, na co doktor odwzajemnił i wyszedł. Po chwili ujrzałam w oknie drzwi Łukasza. Od razu zrobiło mi się cieplej w sercu. Chciałam się z nim zobaczyć, przytulić do niego. Ale z drugiej strony bardzo bałam się rozmowy z nim. Na pewno nie jest zadowolony z tego, że nic mu nie powiedziałam o chorobie. A jeżeli mnie zostawi? Nie chcę nawet o tym myśleć.....To będzie oznaczało, że przy każdym chłopaku popełniam te same błędy, a chłopacy to po prostu świnie. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Ach tak, „goście” przyszli. Zauważyłam, jak do sali wchodzą moi rodzice. Po mamie było widać wielkie zmęczenie. Miała podkrążone oczy, jej włosy odrobinę potargane, a na twarzy widniały resztki wczorajszego makijażu.
- Córeczko – mama podbiegła do mnie i przytuliła mocno. Po chwili zapytała się – Jak się czujesz? Bardzo się o ciebie z tatą martwiliśmy.
- Nie najgorzej, ale przecież nic takiego się nie stało. Wszystko jest już dobrze. - uśmiechnęłam się lekko. Przytuliłam tatę, a na jego twarzy pojawiła się ulga.
- Jak to nic takiego? - mama spojrzała na tatę szukając w nim wsparcia, pomocy, niestety bezskutecznie. - Kochanie, chyba musimy z Tobą porozmawiać... - teraz uśmiech zniknął z jej twarzy, a na jego miejscu pojawiło się przygnębienie. Rodzice usiedli na krzesłach obok mojego łóżka. Tato objął mamę, która po chwili chwyciła delikatnie moją dłoń, tak jakbym była porcelanową laleczką, którą każdy gwałtowniejszy ruch mógłby rozkruszyć na miliardy drobnych kawałeczków, kończąc równocześnie mój krótki żywot.
- Mamuś, czy coś się stało? - spytałam, patrzyłam jej teraz prosto w jej oczy... oczy, w których gościł strach, smutek i przygnębienie.
- Bo widzisz Orianko... Twoje serce nie daje już sobie rady i...
- Wiem mamo – przerwałam jej, przypominając sobie rozmowę z lekarzem – Lekarz mi mówił, że będzie dobrze. - na mojej twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech. Przytuliłam się do niej. Poczułam, że moja koszula zaczęła robić się mokra. Moja mama nie wytrzymała. Zaczęła płakać. Nie wiedziałam jednak, czy były to łzy szczęścia, czy płakała z innego powodu.
- Córeczko – mama podbiegła do mnie i przytuliła mocno. Po chwili zapytała się – Jak się czujesz? Bardzo się o ciebie z tatą martwiliśmy.
- Nie najgorzej, ale przecież nic takiego się nie stało. Wszystko jest już dobrze. - uśmiechnęłam się lekko. Przytuliłam tatę, a na jego twarzy pojawiła się ulga.
- Jak to nic takiego? - mama spojrzała na tatę szukając w nim wsparcia, pomocy, niestety bezskutecznie. - Kochanie, chyba musimy z Tobą porozmawiać... - teraz uśmiech zniknął z jej twarzy, a na jego miejscu pojawiło się przygnębienie. Rodzice usiedli na krzesłach obok mojego łóżka. Tato objął mamę, która po chwili chwyciła delikatnie moją dłoń, tak jakbym była porcelanową laleczką, którą każdy gwałtowniejszy ruch mógłby rozkruszyć na miliardy drobnych kawałeczków, kończąc równocześnie mój krótki żywot.
- Mamuś, czy coś się stało? - spytałam, patrzyłam jej teraz prosto w jej oczy... oczy, w których gościł strach, smutek i przygnębienie.
- Bo widzisz Orianko... Twoje serce nie daje już sobie rady i...
- Wiem mamo – przerwałam jej, przypominając sobie rozmowę z lekarzem – Lekarz mi mówił, że będzie dobrze. - na mojej twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech. Przytuliłam się do niej. Poczułam, że moja koszula zaczęła robić się mokra. Moja mama nie wytrzymała. Zaczęła płakać. Nie wiedziałam jednak, czy były to łzy szczęścia, czy płakała z innego powodu.
Rozumiem, szkoła i te sprawy...ale muszę spytać jeszcze raz: czy będziesz dalej prowdziła bloga o darach anioła, czy to już temat zamkniety? Rozdział fajny, życzę weny ;p
OdpowiedzUsuńNominujemy Cię do Liebster Awards! Szczegóły na naszym blogu:
OdpowiedzUsuńwww.daryaniola-jc.blogspot.com
Ewa i Wiki :)