"perspektywa Łukasza"
Karetka zatrzymała się przed dość dużym szpitalem. Pomimo że mieszkam we Wrocławiu od dzieciństwa, nigdy nie widziałem go.
-Dobra, jesteśmy na miejscu-powiedział do mnie lekarz-Wysiądź, a my ją za chwilę weźmiemy.
-Dobrze-odpowiedziałem, puściłem delikatnie jej dłoń i wysiadłem. Po chwili poczułem jak ktoś mnie przytula. To była mama Oriany.
-Posłuchaj, wiem, że nie poznaliśmy się w dość miłych okolicznościach, ale kiedy Oriana wyjdzie ze szpitala, to zapraszam Cię serdecznie do nas. Przyjdziesz razem z rodzicami, poznamy się. Wiem, że takie nastoletnie miłości nie przeżywają długo, ale dużo jeszcze nie wiemy o sobie. Ty nie wiesz wielu rzeczy o Orianie, ona na pewno o Tobie też.
-To bardzo dobry pomysł, proszę pani-uśmiechnąłem się-A może pani mi powiedzieć co teraz będzie z Orianą?
-Sama nie wiem.....Zawsze wychodziła z tego typu problemów, dawała sobie radę. Lekarze mi powtarzali, że to bardzo silna dziewczyna, że jej organizm jak na wiek i problemy jest naprawdę w dobrym stanie. Wierzę, że z tego wyjdzie, tak jak to robiła zawsze. Najpierw coś jej się działo, denerwowała nas i lekarzy swoim stanem zdrowia, a potem jakby nigdy nic wybudzała się i było wszystko w jak najlepszym porządku.
-Miejmy nadzieję, że teraz też tak będzie....-powiedziałem i spuściłem głowę
-Na pewno. Nie raz już wychodziła z tego typu chorób cało. Tyle, że my jesteśmy w tym szpitalu po raz pierwszy...O ile wiem, to tutaj są bardzo dobrzy lekarze, ale jednak się boję o nią.....-powiedziała, a po jej policzku spłynęła samotna łza. Nie wiedziałem, jak ją pocieszyć, bo sam nie byłem w lepszym stanie.
-Niech pani nie płacze, wszystko będzie dobrze.
-Pani La Roche, proszę za nami, właśnie będziemy córkę wieźli na ostry dyżur. Proszę się stawić za 10 minut pod pokój 210.
-Dobrze. Za chwilkę tam przyjdziemy.
Po około pół godziny czekania, z pokoju wyszedł lekarz.
-Pani La Roche?-spytał
-To ja-wstała mama Oriany i uścisnęła mu rękę
-Witam. Powiem tak, stan córki nie jest najlepszy. Niestety. Jej serce coraz gorzej działa, ma problemy z wymiarowym biciem. Często, powiedziałbym zbyt często-podkreślił "zbyt"-gubi rytm, może niedługo dojść do tego, że będzie się zatrzymywać......A tego na pewno chcemy uniknąć.
-A więc, co dolega mojej córce?
-Wie pani, że córka ma od dzieciństwa problemy z sercem, jest ono zbyt słabe. Ale teraz doszło coś jeszcze....
-Co?-spytała zdenerwowana mama Oriany
-Jej serce może niedługo sobie z tym nie poradzić. Przedtem dostawała leki i wszystko dochodziło do normy, patrząc na jej dokumenty z poprzednich szpitali. Teraz jednak leki mogą jej pomóc na tydzień, dwa, góra miesiąc. Według mnie, potrzebny jest przeszczep serca, najlepiej jak najszybciej. Przykro mi.
-Jezu.....jest aż tak źle z moją córką?-zaczęła płakać
-Niestety.....
Czas się dla mnie zatrzymał. Kiedy usłyszałem słowa lekarza, że musi mieć przeszczep, zawalił się dla mnie cały świat. Bo przecież przeszczep serca, to nie jest nic łatwego. Trzeba czasami czekać miesiącami na dawcę, a Oriana ma tylko miesiąc....I co my teraz zrobimy? Jak znajdziemy dawcę w tak krótkim czasie? To prawie niemożliwe... Usłyszałem, jak ktoś mnie woła.
-Łukasz! Łukasz!-to była moja mama
-Co ty tutaj robisz, mamo?-spytałem
-Dyrektorka zadzwoniła do mnie, że jesteś w szpitalu, bo z Orianą coś się stało.
-Tak......
-Dzień dobry-podeszła do nas mama Oriany-Jestem mamą Oriany.
-Dzień dobry. Co z Orianą?
-Nic najlepszego....Od dzieciństwa miała problemy z sercem, ale przeszła operacje i biorąc leki wszystko było dobrze. Jednak teraz potrzeba przeszczepu serca.....
-O jezu.....Tak mi przykro-moja mama przytuliła mamę Oriany
-Oriana jest silna, damy radę
-A co do czasu przeszczepu? Musi być w szpitalu?
-Nie. Lekarze dadzą jej mocne leki utrzymujące jej serce w ruchu, bo ma teraz skłonność do zatrzymywania się, nierytmicznego bicia. Może wrócić do domu i według lekarzy serce na lekarstwach może wytrzymać około miesiąca. Ale przeszczep powinien odbyć się jak najszybciej.
-Tak państwu współczuję.....Ale niech państwo pamiętają, żeby do nas dzwonić, gdyby było coś potrzebne-moja mama uśmiechnęła się do mamy Oriany
-Proszę pani, a kiedy będzie można ją odwiedzić?-spytałem mamę Oriany
-Nie wiem....Jak na razie jeszcze jest nieprzytomna, potem mają ją zabrać na jakieś badania. Myślę, że za około godzinę można będzie już do niej przyjść-uśmiechnęła się
-Mamo, ja tutaj poczekam, a ty jeśli chcesz to jedź do domu-powiedziałem
-No co ty kochanie. Poczekam tutaj. Wiem, że dla Ciebie Orianka jest bardzo ważna więc zostanę-uśmiechnęła się do mnie i mocno mnie przytuliła.
-Dziękuję mamo. Kocham Cię.
-Ja Ciebie też, kochanie. Ja Ciebie też.
Poszliśmy usiąść i czekaliśmy w spokoju, aż będzie można wejść do Oriany.
"perspektywa Oriany"
Obudziłam się w jasno-żółtym pomieszczeniu, z odpiętymi kablami do mojej klatki piersiowej, a w ręce miałam rurkę od kroplówki. No pięknie.....I znowu w szpitalu. Jakże ja się za nimi stęskniłam.....Ciekawe co mi jest. Pamiętam, jak stoję na korytarzu szkolnym i gadam z Moniką o Łukaszu i Olku i nagle zaczynam mieć mroczki przed oczami. Słyszę krzyk Łukasza i film mi się urywa....Czyżby powtórka sprzed paru lat? Czyżby znowu operacja? Już mam tego dość! Czemu nie mogę mieć normalnego życia jak reszta nastolatków? Ciekawe, co teraz robi Łukasz...Nie mówiłam mu, że jestem chora, najzwyczajniej w świecie nie było kiedy. No bo miałam mu powiedzieć w klubie czy u niego w domu? A poza tym nie chciałam, żeby się nade mną użalał, tak jak to robili moi poprzedni chłopacy. "Orianko, uważaj na siebie", "Orianko, spokojnie", "Orianko, tylko się nie denerwuj". Miałam już tego serdecznie dość. Chciałam się wreszcie poczuć jak normalna, zdrowa dziewczyna, bez żadnych nadopiekuńczych znajomych. Tylko teraz Łukasz pewnie przechodzi piekło, bo nic nie wiedział do teraz o mojej chorobie. Nagle do moich oczu zaczęły napływać łzy. A jeśli on nie będzie chciał być z chorą dziewczyną? Co jeśli tak jak wcześniejsi chłopacy zostawi mnie przy pierwszej lepszej okazji? Ja już tego nie chcę, to zbyt wiele mnie kosztuje, za bardzo boli.

Przepraszam, że taki krótki, ale wena mnie opuściła....Nie wiem, kiedy napiszę następny, bo wena jest wredną suką, która nie zawsze chce być i pomagać. Jak na razie moje życie prywatne wali mi się na głowę, co chwilę opuszczają, albo olewają mnie ważne dla mnie osoby, do tego niedługo egzamin....Ogólnie jest do dupy, ale obiecuję, że jak tylko będzie ze mną lepiej, to coś napiszę :)
Komentujcie, obserwujcie, piszcie do mnie przez formularz :) Mam nadzieję, że mój blog Wam się podoba :* No to....do kiedyś tam <3